Adrianna Prączko z Parczewa urodziła się w 37. tygodniu ciąży, otrzymała 10 punktów w skali Apgar, czyli bardzo dużo. Nic nie zapowiadało problemów, jakie miały później nadejść. W pierwszych miesiącach życia rodzice dziewczynki zauważyli, że nie próbuje ona obracać się na brzuch czy na plecy, nie chwyta też zabawek. – Zaniepokojeni udaliśmy się do pediatry, neurologa i rehabilitanta, którzy zapewniali, że córka rozwija się prawidłowo. Twierdzili, że jesteśmy przewrażliwieni, szukamy dziecku choroby. Tygodnie jednak mijały, a córka nadal nie podejmowała prób siadania – wspominają rodzice.
Około 10. miesiąca życia została postawiona diagnoza. Okazało się, że dziewczynka cierpi na dziecięce porażenie mózgowe, od tamtej pory niemal codziennie jest rehabilitowana. – Jeździmy na turnusy rehabilitacyjne do Instytutu Terapii Funkcjonalnej w Warszawie, córka jest pod stałą opieką poradni neurologicznej. Obecnie jest w stanie chodzić na krótkich dystansach, po płaskiej powierzchni, w ortezach, pod opieką innej osoby. Jak wybierany się na dłuższy spacer albo do centrum handlowego, to korzystamy z tzw. wózka aktywnego – mówi Marta Prączko, mama dziewczynki i dodaje, że Ada jest dzieckiem bardzo kontaktowym. Na szczęście, oprócz porażenia mózgowego, nie ma innych chorób.
Do tej pory Aa nie musiała przechodzić operacji, ale wraz z dorastaniem u dziewczynki pojawiły się poważne problemy ze stopami. Ich deformacje są w tej chwili tak duże, że konieczna będzie operacja. Jeżeli nie dojdzie do zabiegu, to prawdopodobnie 12-latka przestanie chodzić i będzie przykuta do wózka inwalidzkiego. Operacja jest planowana w jednym z prywatnych ośrodków w Warszawie. – Niektóre kliniki robią zabieg w ramach Narodowego Funduszu Zdrowia, ale najpierw operuje się jedną stopę, a za 3–6 miesięcy – kolejną. Nie wyobrażam sobie, żeby córka musiała aż dwa razy znosić takie cierpienie, dlatego wybraliśmy prywatny ośrodek, gdzie zrobimy wszystko za jednym razem, poza tym w przypadku Ady ważny jest czas, a terminy na NFZ często się przesuwają – mówi p. Marta.
Lekarze z Warszawy wszczepią w stopy Ady specjalne implanty i nowatorską metodą "uwolnią napięcie" ścięgna Achillesa, aby nie spowodować utraty siły mięśniowej, m.in. podudzia. Planowane leczenie ma poprawić jakość chodu dziecka, zapobiec dalszej deformacji stóp i stawów skokowych. Po operacji konieczne będzie założenie opatrunków gipsowych poniżej kolana na 4–6 tygodni. Później Adę czeka długa rehabilitacja.
Najpierw jednak do operacji musi dojść, a została ona wyceniona aż na 84 tysiące złotych, choć prawdopodobnie będzie droższa, bo implanty drożeją. Rodzina nie ma takich pieniędzy, dlatego zbiórka charytatywna na rzecz Ady jest prowadzona na portalu siepomaga.pl.
Więcej przeczytasz w papierowym wydaniu "Wspólnoty Parczewskiej".
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.