– Wierzę, że to objawienie. O wszystkim dowiedziałam się od znajomych i wyszłam z domu. To znak opatrzności bożej – twierdziła na miejscu pani Anna, mieszkanka Parczewa.
Niezwykłe rzeczy działy się w Parczewie w ubiegłym tygodniu. Na drzewie mieszczącym się przy bloku na ulicy Spółdzielczej ukazał się wizerunek przypominający wizerunek Jezusa Chrystusa lub Matki Boskiej. O sprawie było głośno w całej Polsce, a na nasz portal internetowy powoływały się ogólnopolskie media, m.in. Onet czy Polsat News.
Błyskawiczna wieść
Wieść o rzekomym cudzie błyskawicznie rozeszła się po Parczewie we wtorek, 16 maja. Okoliczni mieszkańcy od razu wskazali nam drogę do miejsca, gdzie zdaniem części z nich doszło do objawienia maryjnego.
Kiedy w ubiegły wtorek dotarliśmy na miejsce, przed drzewem stało kilkadziesiąt osób, głównie starszych, ale byli też przedstawiciele młodego pokolenia. Niektórzy mieszkańcy mieli ze sobą Biblię, większość osób robiła zdjęcia.
– Wierzymy, że to jest cud, że pan Bóg daje nam znaki – powiedziały modlące się kobiety. Dlaczego nadprzyrodzone zjawisko miałoby mieć miejsce akurat w Parczewie? – Każdy musi to sobie przemyśleć – usłyszeliśmy. Mieszkańcy nie potrafili wskazać, kiedy dokładnie wizerunek pojawił się na drzewie, choć część osób twierdziła, że już w niedzielę, 14 maja.
Wieść rozniosła się błyskawicznie
Mieszkańcy przekazywali sobie informacje "pocztą pantoflową", choć nie udało się ustalić, kto był pierwszym "posłańcem niezwykłych wiadomości".
– O wszystkim dowiedziałem się od sąsiadki, w końcu Parczew to małe miasteczko. Gdybym nie wierzył, że zjawisko ma nadprzyrodzony charakter, to bym się tutaj nie pojawił, choć kategorycznie muszą się wypowiedzieć specjaliści. Może to sygnał do nawrócenia? – zastanawiał się pan Adam, inny z mieszkańców i ocenił, że "ktoś musiałby bardzo sprytnie wykonać ten wizerunek, aby nie zostać zauważonym". – Z kolei w poniedziałek, 15 maja padał deszcz, który powinien zmyć zacieki – relacjonował.
Pan Jarosław, inny z zebranych mieszkańców, stwierdził, że wizerunek bardziej przypomina mu postać Jezusa Chrystusa niż Maryi. Mężczyzna nie był aż tak kategoryczny w swoich osądach.
– Każdy widzi to, co chce widzieć, choć sytuacja rzeczywiście jest nietypowa. O wszystkim dowiedziałem się od żony, która jest w szpitalu w Lublinie, a ona z kolei dowiedziała się o sytuacji od znajomych, którzy mieszkają poza Parczewem. Dostałem też zdjęcie na Facebooku – tłumaczy.
Część mieszkańców była sceptyczna. – Widzę na drzewie jedynie smutną twarz, nie wierzę w cud – powiedziała młoda kobieta, która przyszła na ul. Spółdzielczą. W następnych dniach zainteresowanie zjawiskiem nie słabło.
W kolejnych dniach parczewian i nie tylko nie zraził nawet padający deszcz, niektóre osoby klęczały przed drzewem, a inne przyniosły... znicze. Okolicę domniemanego objawienia patrolowali parczewscy policjanci. W pobliżu było widać auta z obcymi rejestracjami, z których wysiadali ciekawscy.
O mieście szybko zrobiło się głośno. Zjechały ekipy telewizyjne i reporterzy.
W nadprzyrodzony charakter zdarzenia nie wierzą przedstawiciele diecezji siedleckiej
W tej sprawie prawdopodobnie nie będzie zatem prowadzone postępowanie kanoniczne.
– Jeżeli prześledzimy historię objawień od 40. roku po Chrystusie do chwili obecnej, to nigdy nie mieliśmy objawień na drzewach, szybach czy na ścianach. W portugalskiej Fatimie Matka Boska nie objawiła się na drzewie, z kolei w Leśnej Podlaskiej był to obraz – mówi ksiądz kanonik Jacek Świątek, rzecznik prasowy Diecezji Siedleckiej.
Ksiądz kanonik stwierdził nieco żartobliwie, że wizerunek, który ukazał się na drzewie, nie przypomina mu Matki Boskiej ani Jezusa Chrystusa, lecz Conchitę Wurst, czyli zwyciężczynię Eurowizji w 2014 roku.
Ksiądz Świątek przypomniał też, że "objawienia nie liczą na sensacyjność". – Objawienia, które miały miejsce w Fatimie, były związane z potwierdzeniem objawienia (katolicy wierzą, że Maryja kilkukrotnie ukazywała się portugalskim dzieciom – aut.), a nie z cudownością na samym początku – zauważył i przypomniał, że prawdziwość objawień mogą stwierdzić tylko kościelne instancje, a nie mieszkańcy. Duchowny zaapelował też o spokój.
Ksiądz proboszcz zachowuje spokój
W mniej kategoryczny sposób wypowiadał się ksiądz kanonik Jacek Nazaruk, proboszcz Bazyliki Parczewskiej.
– Trzeba podejść do sytuacji zdroworozsądkowo, w tej sprawie muszą się wypowiedzieć osoby kompetentne. Nie ogłoszę, że zjawisko ma charakter nadprzyrodzony, ale też nie można tego kategorycznie wykluczyć. Zalecam powściągliwość, aby się nie ośmieszyć, zwłaszcza że w historii były już takie pomyłki – powiedział duchowny, który był na miejscu zdarzenia.
Zaznaczył, że ludzie mają prawo spotykać i się modlić. – Nie zakłócają porządku, nikomu nie "nadepnęli na odcisk", aczkolwiek nie odpowiadam za to, co dzieje się poza murami kościoła – stwierdził duchowny.
Ks. Nazaruk ocenił jednak, że wokół sprawy pojawiło się zbyt dużo emocji. – Przybrała ona charakter sensacji, a Pan Bóg nie działa w ten sposób, choć ludzie zawsze czekają na takie znaki – ocenił.
Jest na to wyjaśnienie
Gazeta.pl przypomina, że "zjawisko dopatrywania się w przypadkowych przedmiotach znanych kształtów nazywane jest pareidolią". – Różni się od iluzji tym, że spostrzeżenia te pojawiają się przy pełnej świadomości i towarzyszy mu poczucie, że jest to tylko pewnego rodzaju złudzenie, a nie rzeczywistość. Przykładami pareidolii jest dostrzeganie kształtów zwierząt czy osób w chmurach, wizerunku twarzy na przodzie samochodu czy twarzy w deskach – czytamy w tekście.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.