Kilka tygodni temu Grażyna Lamczyk powołała na swojego zastępcę Waldemara Wezgraja, w latach 2005–2014 starostę parczewskiego. Wezgraj, który objął już obowiązki, będzie zatrudniony na pół etatu.
Jego powołanie budzi spore emocje. Autor facebookowego bloga Jawny Parczew przypomniał, że w 2009 roku Wezgraj był przewodniczącym komisji rekrutacyjnej, która wybrała męża Grażyny Lamczyk na specjalistę ds. transportu i dróg w starostwie. Małżonek pani wójt pracuje tam do dziś. – Jest mi bardzo przykro, że zarzuca mi się kumoterstwo, gdybym była mężczyzną, to nikt nie powiedziałby mi takich słów. Nie mam wobec p. Wezgraja żadnych długów wdzięczności – zapewniła pani wójt.
Decyzję o powołaniu Wezgraja na zastępcę skrytykował wówczas Mieczysław Chęckiewicz, przewodniczący Rady Gminy. – Jesteśmy jedyną gminą w powiecie, nie licząc dużo większego Parczewa, która zatrudnia zastępcę wójta. Skoro już zdecydowaliśmy się na taki krok, to można było postąpić tak, jak np. Niedźwiada w pow. lubartowskim, gdzie jedna osoba jest zatrudniona na pół etatu na stanowisku sekretarza, a na drugie pół etatu na stanowisku wicewójta. Wiązałoby się to z oszczędnościami – ocenił Chęckiewicz.
G. Lamczyk wróciła do tematu na niedawnej sesji. Przypuściła zdecydowany atak pod adresem Chęckiewicza. – Pan przewodniczący, przekraczając swoje uprawnienia i kompetencje, bezpodstawnie dokonał analizy zatrudnienia zastępcy wójta, zachęcając do negatywnych wypowiedzi sołtysów. Tylko pan przewodniczący nie zna swoich kompetencji, bo żaden z radnych nie kwestionował moich uprawnień. Proszę pozwolić, że to ja będę zarządzać urzędem. Jeśli miał pan swoje pomysły, to trzeba było do mnie przyjść na rozmowę – zaczęła swoją wypowiedź w stosunkowo łagodny sposób pani wójt.
Lamczyk oceniła, że "swoim nieprzemyślanym działaniem Chęckiewicz naraził ją na szykany, a także jej rodzinę oraz Wezgraja". – Po co? Dlaczego ma cierpieć mój mąż, który wygrał konkurs i dostał najniższą pensję. Od 20 lat, kiedy działam w samorządzie, obraża się mnie. Moja mama mówiła, że prawda i szlachetność się obroni, ale to chyba nie do końca prawda, poza tym społeczeństwo tę prawdę musi znać. Odwołuję pana do ustawy o samorządzie gminnym: to wójt ma jedyne i wyłączne kompetencje do zatrudniania i zwalniania pracowników – mówiła pod adresem przewodniczącego, dodając, że M. Chęckiewicz też ma swojego zastępcę, a ona nie neguje, że jest on potrzebny.
G. Lamczyk wspominała też o zdarzeniach sprzed wielu lat. – Może niech pan zrobi rachunek sumienia i powie, kogo zatrudniliśmy panu? – pytała przewodniczącego, nawiązując do faktu, że żona M. Chęckiewicza była przez pewien czas p.o. dyrektorem Domu Pomocy Społecznej w Kalince (nadzór nad jednostką sprawuje samorząd powiatowy, a G. Lamczyk zasiadała przez pewien czas w Zarządzie Powiatu), choć nie miała ukończonych studiów. – To nie pani ją zatrudniała, a ona nie potrzebowała tego zatrudnienia, poproszono, aby podjęła się zmodernizowania DPS w Kalince i zrobiła to z wielką gracją – powiedział przewodniczący, dodając, że jego małżonka dostała podziękowania z Urzędu Wojewódzkiego. Z kolei po skończeniu inwestycji wróciła na dotychczasowe stanowisko kierownika działu.
– Podnoszono zarzuty, że małżonka nie może sprawować tego stanowiska, mogę przynieść wyrok sądu wskazujący, że to nieprawda. Gdyby małżonka dalej chciała kierować domem, to by to zrobiła – przypomniał Chęckiewicz, dodając, że "nie ma nic do męża G. Lamczyk, a ona najwyraźniej ma coś do jego żony". (...)
Więcej przeczytasz w papierowym wydaniu "Wspólnoty Parczewskiej".
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.