Wszystko rozegrało się 12 listopada nad jeziorem Czarnym, jednym z najładniejszych akwenów Pojezierza Łęczyńsko-Włodawskiego. Jezioro upodobały sobie głównie osoby lubiące ciszę i odpoczynek na łonie natury. Nieopodal mieści się bowiem rezerwat przyrody.
Służby ratunkowe dostały zgłoszenie, że w wodzie znajduje się "plama nieznanego pochodzenia". Na miejsce udały się znaczne siły straży pożarnej: dwa zastępy Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej (w tym zastępca komendanta), dwa zastępy Ochotniczej Straży Pożarnej w Sosnowicy, zastęp JRG Lublin (chodzi o grupę ratownictwa chemiczno-ekologicznego) oraz zastęp Jednostki Ratownictwa Chemicznego w Puławach. Nad jezioro dotarły też dwa radiowozy policji, przedstawiciele nadleśnictwa oraz pracownicy delegatury Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Białej Podlaskiej. Ci ostatni podejrzewali, że do jeziora ktoś wsypał pigment, czyli substancję barwiącą.
Nic się jednak nie zgadzało. Ratownicy nie zauważyli na miejscu śniętych ryb ani martwych ptaków czy gadów. – Gdy na miejsce dotarła grupa specjalistyczna z Lublina i wiedzieliśmy już, że nie jest to substancja ropopochodna, ani oleista. Tzw. skala pH substancji była obojętna. Wykorzystaliśmy sprzęt, który wyłapuje lepkie substancje, a ta lepka nie była i nie mogliśmy jej szybko zebrać. Kiedy tylko wzburzaliśmy delikatnie wodę, substancja rozpraszała się i trzeba było długo czekać, żeby z powrotem wypłynęła na powierzchnię – relacjonuje starszy kapitan Krzysztof Fila, oficer prasowy Komendy Powiatowej PSP w Parczewie.
Tajemnicza substancja skupiła się w jednej części jeziora. W pozostałych częściach strażacy nie dostrzegli bowiem plamy – "kożuch" utworzył się tylko w jednym miejscu. Dopóki nie przyszły szczegółowe wyniki badań, strażacy nie pozwalali wędkarzom łowić ryb, żeby nie narażać ich na ewentualne konsekwencje zdrowotne. Utworzyli też na jeziorze specjalne zapory. Nie wiedząc, z jaką substancją mają do czynienia, nie mogli jednak podjąć skutecznych działań. – Niezależnie od tego udało nam się zebrać sporo cieczy z wykorzystaniem tzw. skimmera, część substancji została jeszcze zebrana w trzcinach – tłumaczy K. Fila.
Strażacy pracowali na miejscu przez kilka dni, bo szczegółowe wyniki badań przyszły w poniedziałek. Okazało się, że tajemnicza substancja to ... sinice. (...)
Więcej przeczytasz w papierowym wydaniu "Wspólnoty Parczewskiej".
Czytaj więcej nt. interwencji strażackich.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.