Trwający w Polsce kryzys węglowy to konsekwencja m.in. wiosennej decyzji premiera Mateusza Morawieckiego o całkowitej rezygnacji z rosyjskiego surowca. Była to odpowiedź na rosyjską inwazję na Ukrainie. Na podobny krok zdecydowały się pozostałe państwa unijne, ale dopiero latem. Mówiąc prościej – zdaniem wielu ekspertów przez kilka miesięcy powinniśmy zrobić zapasy rosyjskiego węgla i dopiero wtedy ogłosić embargo. Zdaniem komentatorów decyzja premiera wywindowała ceny i ograniczyła dostępność węgla.
Sprawdziliśmy, jak wygląda sytuacja w wybranych składach węgla i firmach budowlanych w powiecie parczewskim (nie wszyscy przedsiębiorcy chcieli komentować temat). Według stanu na ubiegły tydzień surowiec był dostępny w PPUH Rolbud. – Nie mamy jednak dużych zapasów, jest bowiem problem z zakupem węgla, cały czas próbujemy w jakiś sposób go nabyć. Trudno oszacować, na ile wystarczą zapasy, bo może przyjść do nas klient, który kupi np. 20 ton. Zainteresowanie klientów jest jednak mniejsze niż w ubiegłych latach – usłyszeliśmy w sklepie przy ul. 11 Listopada, gdzie tona polskiego węgla kosztuje 3450 złotych, a importowanego – 3200 zł. To trzy razy więcej niż przed dwunastoma miesiącami.
Problemy z dostępnością węgla pojawiają się w składzie opału w Siemieniu. – Być może jutro będzie, a nawet jak jest dostępny, to jest bardzo drogi, tona kosztowała u nas ostatnio 3200 złotych, ale cena może wzrosnąć. Ostatnio mieliśmy węgiel z Kazachstanu – usłyszeliśmy.
Zdaniem przedsiębiorcy, który kupuje węgiel od importerów, błędem było ograniczenie wydobycia węgla w polskich kopalniach (...)
Więcej przeczytasz w papierowym wydaniu "Wspólnoty Parczewskiej", które ukaże się jutro.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.