Pani Marzena pochodzi z Koczerg pod Parczewem, ale obecnie mieszka na Śląsku.
– Do niedawna nie bałam się koronawirusa i nie zaszczepiłam się przeciw Covid19, choć mam różne problemy zdrowotne. Gdy w serwisach informacyjnych podawali, ile osób danego dnia umarło z powodu zakażenia, odpowiadałam w myślach: "co oni opowiadają". Wypierałam zagrożenie – tłumaczy kobieta.
Antybiotyk nie pomagał
Kilka tygodni temu wszystko się zmieniło. Przed Wszystkich Świętych pani Marzena przyjechała w rodzinne strony, bo w Koczergach dalej mieszka m.in. jej mama. 53-latka sprzątała, a następnie odwiedziła groby swoich bliskich.
– W pewnym momencie dostałam 40-stopniowej gorączki, której praktycznie nigdy nie mam. Zadzwoniłam do lekarza, który przepisał mi antybiotyk, ale ten nie pomagał. Jakby tego było mało, mężowi zepsuł się samochód i laweta ściągała go na Śląsk. Małżonek wrócił do domu, a ja zostałam w rodzinnych stronach – relacjonuje pani Marzena.
Kobieta cały czas miała nadzieję, że zmaga się z grypą, a objawy same miną. Czuła się jednak coraz gorzej.
– Gdyby brat nie zadzwonił po pogotowie, to chyba już by mnie nie było. Karetka sprawnie przyjechała, zrobili mi szybki test na koronawirusa, który dał wynik pozytywny. Był problem z wolnymi miejscami w szpitalu w Parczewie, ale na szczęście mnie przyjęli – wspomina 53-latka.
(...)
więcej na ten temat przeczytasz w papierowym lub elektronicznym wydaniu (WSPÓLNOTA PARCZEWSKA, nr 48/2021)
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.