Listę aptek z grafikiem dyżurów można znaleźć na stronie parczewskiego starostwa. Urzędnicy, tworząc harmonogram, powinni "uwzględnić potrzeby mieszkańców i możliwości aptek". Nasz Czytelnik musiał niedawno kupić wieczorem lekarstwo dla swojego dziecka. Poszedł do jednej z parczewskich aptek (nazwa do wiadomości redakcji), która tego dnia miała dyżur. Spotkała go przykra niespodzianka.
– Apteka była zamknięta. Taka sytuacja miała miejsce nie po raz pierwszy. Nie powinno tak być – denerwuje się mężczyzna, który poprosił nas o opisanie tematu.
Sytuacja jest jednak znacznie bardziej skomplikowana niż mogłoby się wydawać. – Dyżurujemy pod telefonem, który jest dostępny m.in. na naszej stronie internetowej. Kiedyś mieliśmy dyżury stacjonarne, a mieszkańcy przychodzili wówczas z mało istotnymi sprawami. Obecnie, jeżeli ktoś zadzwoni i pilnie musi wykupić jakieś lekarstwo, przychodzimy i otwieramy aptekę. Nikt nie zostanie bez pomocy – tłumaczy właścicielka apteki, która uważa, że grafik dyżurów został źle skonstruowany. – Nie widzieliśmy proponowanego harmonogramu, nie mogliśmy się do niego ustosunkować, nikt z nami tego nie konsultował. Grafik jest dla nas niekorzystny, jesteśmy przeciążeni obowiązkami. Po zakończeniu dyżuru kolejny powinien mieć miejsce po upływie dwóch miesięcy, a zdarzyła się taka sytuacja, że został wyznaczony już po miesiącu – skarży się właścicielka.
Farmaceutka dodaje, że dyżury są bezpłatne. – To chyba jedyny w skali kraju wolontariat. Policjanci czy strażacy nie pracują za darmo, w dodatku w nocy. Lekarz za nocny dyżur bierze tysiąc złotych, a w naszym przypadku bardzo często zdarza się, że nikt nie zadzwoni i nie zarobimy nawet złotówki, a dyżurować cały czas musimy. Dysproporcja jest ogromna – przyznaje właścicielka. Obecnie dodatkowym utrudnieniem jest epidemia koronawirusa. – Cały czas musimy zachować reżim sanitarny. Na początku nie wiedzieliśmy nawet, jak mamy się ubrać. Obecnie lęk jest mniejszy, ale warunki naszej pracy nadal nie są komfortowe – ubolewa farmaceutka.
Starosta Janusz Hordejuk przyznaje, że problem jest szerszy. – Parczewskie apteki niechętnie odbywają dyżury, bo sprzedaż leków w trakcie ich trwania jest na znikomym poziomie. Rozmawiałem z kilkoma właścicielami aptek, zgodnie skarżyli się, że sprzedaż w nocy nie pokrywa kosztów. Ustawa nakłada jednak na apteki obowiązek dyżurowania, chodzi o zabezpieczenie mieszkańcom dostępu do leków – tłumaczy.
Sytuacja jest patowa, a opór farmaceutów coraz większy. Może zatem trzeba zmienić prawo? – Są pomysły doliczania pieniędzy do recept, ale to już nie nasze zadanie. Jako starostwo musimy tylko ustalić grafik i wyegzekwować obowiązek dyżurowania. Możemy w tej sprawie współpracować z Izbą Aptekarską – wyjaśnił starosta.
Janusz Hordejuk dodaje, że część aptek, pomimo nielicznej obsady, swoje obowiązki wypełnia sumiennie.
– Jedna z placówek zgłosiła nam problemy kadrowe z powodów chorobowych, ale skarg od mieszkańców nie było – mówi Hordejuk.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.