W roku szkolnym 2022/2023 w przedszkolach prowadzonych przez gm. Parczew (w gminie są dwa "klasyczne przedszkola", ale oddziały przedszkolne są też prowadzone przy szkołach podstawowych) zostały zarezerwowane 73 miejsca dla trzylatków. Okazało się, że chętnych jest dużo więcej niż miejsc. – 57 dzieci nie zostało przyjętych, podczas gdy dwanaście miesięcy temu odrzuconych zostało 11 wniosków o przyjęcie do przedszkola – wylicza Stanisław Chojak, kierownik referatu oświaty i wychowania w Urzędzie Miejskim.
W Parczewie pojawiły się plotki, że do dużej liczby odrzuconych wniosków przyczynił się napływ uciekających przed wojną uchodźców z Ukrainy, którzy przyjechali do naszego kraju z małymi dziećmi. Chojak dementuje te pogłoski. – Liczba dzieci ukraińskich nie ma wpływu na rekrutację, ponieważ o liczbę tych dzieci zwiększone są grupy, zgodnie z rozporządzeniem ws. organizacji kształcenia, wychowania i opieki dzieci oraz młodzieży będących obywatelami Ukrainy – tłumaczy urzędnik i dodaje, że "przyczyną nieuwzględniania 57 wniosków o przyjęcie do przedszkoli w roku 2022/2023, jest ilość wolnych miejsc na dany rok szkolny, która z kolei zależy od ilości dzieci odchodzących do szkoły".
Sprawą dużej liczby odrzuconych wniosków zainteresował się Łukasz Gołąb, parczewski radny, który napisał w tej sprawie interpelację do burmistrza. – Proszę o pozytywne rozpatrzenie odwołań złożonych przez rodziców i zwiększenie dostępnej liczby miejsc. W dobie kryzysu demograficznego samorząd powinien wychodzić naprzeciw oczekiwaniom rodziców, którzy chcą łączyć pracę zawodową z wychowaniem dzieci – ocenił i dodał, że "inwestycja w rodzinę powinna być priorytetem dla gminy".
Jak mówi w rozmowie z nami Stanisław Chojak, do prowadzonych przez gm. Parczew przedszkoli rodzice nieprzyjętych dzieci złożyli 22 odwołania. Uwzględnione zostały tylko dwa. Co z pozostałymi maluchami? – Na terenie gminy i w Parczewie są wolne miejsca dla dzieci w przedszkolach niepublicznych – mówi kierownik, choć prywatne przedszkola są zwykle droższe od publicznych.
Mieszkańców uspokaja burmistrz Paweł Kędracki, który kilka tygodni temu odpowiedział na interpelację radnego. – Są wolne miejsca w przedszkolach w Przewłoce i Tyśmienicy oraz w placówkach niepublicznych na terenie Parczewa. Dla chętnych nie zabraknie wolnych miejsc do wychowania i nauki w przedszkolu – zapewnił i wyjaśnił, że "ze względu na ograniczenia lokalowe niemożliwe jest zwiększenie ilości oddziałów w przedszkolu numer 1 i 2 w Parczewie". – Dyrektorzy poszczególnych placówek zostali zobowiązani do przyjęcia maksymalnej liczby wychowanków – dodał burmistrz.
Czy pojawiające się w Parczewie, zdementowane przez samorząd plotki nt. tego, że uchodźcy z Ukrainy zabierają miejsca w przedszkolach polskim dzieciom, to dowód na to, że uodporniliśmy się już na tragedię naszych sąsiadów? Tak sugeruje pan Czesław, Czytelnik "Wspólnoty", który napisał do naszej redakcji. – Trzeba przyjąć do wiadomości, że ci poszkodowani ludzie przyjechali do nas na czas bliżej nieokreślony, bo nikt nie wie, kiedy skończy się zawierucha wojenna. Z tego powodu mam uzasadnione obawy, żeby ta bardzo szlachetna działalność charytatywna, jakiej podjęliśmy się wiosną, nie wygasła niczym słomiany zapał – komentuje nasz Czytelnik, który uważa, że "taka już jest nasza ludzka natura, że łatwo popadamy w rutynę i znieczulicę". – Przyzwyczailiśmy się już do grypy, powoli zapominamy o zagrożeniach związanych z koronawirusem i obawiam się, że w natłoku codziennych spraw, zapomnimy o temacie Ukrainy – dodaje pan Czesław.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.