Wszystko rozegrało się pod koniec marca ubiegłego roku. Na parczewską komendę wpłynęło zgłoszenie, że na jednej z posesji w bagażniku auta został znaleziony martwy pies. Na miejsce pojechali funkcjonariusze zespołu patrolowo-interwencyjnego.
Mundurowi rozmawiali z właścicielami i ustalili, że czarnego kundelka o imieniu "Rocky" mógł zabić przebywający kilka godzin wcześniej na posesji 31-latek, który pomagał przy naprawie samochodów.
Ze szczególnym okrucieństwem
– Przez około pół godziny był na posesji sam, bo właściciele wyjechali do pobliskiej apteki. Po powrocie zauważyli, że mężczyzna jest nerwowy i dziwnie się zachowuje, po czym bez słowa poszedł w kierunku swojego domu – relacjonowała sierżant sztabowy Ewelina Semeniuk, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Parczewie.
W tym czasie nikt nie zwrócił uwagi, że na podwórku nie widać pupila - czarnego kundelka. Właściciel zwierzęcia kilka godzin później otrzymał od 31-latka SMS-a. W wiadomości stwierdził, że w nieużywanym bagażniku stojącego na posesji pojazdu zamknął psa, ponieważ ten go ugryzł. Dodał, że zapomniał go wypuścić.
– Właściciel podszedł do pojazdu, w którym znalazł martwego psa – szczelnie zawiniętego w worki foliowe zawiązane sznurkiem. Zwierzę znajdowało się pod kołem zapasowym, które z kolei było przyłożone dwoma akumulatorami – dodała Semeniuk.
31-latek został zatrzymany. Usłyszał zarzut zabicia psa ze szczególnym okrucieństwem i został objęty dozorem policji (...)
Więcej przeczytasz w papierowym wydaniu "Wspólnoty Parczewskiej".
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.