Kilka dni temu dyżurny parczewskiej komendy otrzymał sygnał, z którego wynikało, że anonimowy zgłaszający pilnie potrzebuje pomocy. Do słuchawki telefonu wykrzykiwał słowa ..."pali się, ratunku, pomocy", a następnie się rozłączał.
W celu weryfikacji usłyszanych słów na interwencję w gminie Sosnowica skierowany został patrol dzielnicowych. Podczas przyjazdu w ustalony przez dyżurnego adres okazało się, że zgłoszenie znacznie mija się ze stanem faktycznym. Nikt nie potrzebuje pomocy, a tym bardziej nie ma żadnego zagrożenia pożarowego.
Sprawcą całego zamieszania okazał się 61-latek. W rozmowie przyznał, że miał być to.... żart skierowany do kolegi, który przebywa w Norwegii. Nie potrafił wyjaśnić, w jaki sposób połączył się z numerem alarmowym. Nie był też w stanie podać przyczyn swojego zachowania.
Przyznał, że próbował samodzielnie odwołać fałszywy alarm, jednak służby zostały już powiadomione, a na posesji zobaczył patrol policji. Mężczyzna odmówił poddania się badaniu stanu trzeźwości.
Za wywołanie niepotrzebnej czynności zgodnie z artykułem 66 kodeksu wykroczeń grozi kara aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny. Teraz mężczyzna za swoje zachowanie odpowie przed sądem. Oprócz konsekwencji prawnych sprawca takiego zdarzenia musi liczyć się z często wysokimi kosztami prowadzenia akcji.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.