– Wybito mi ponad 100 świń. Mam otrzymać odszkodowanie, a za pół roku będę mógł wznowić działalność, ale na ten moment nie wiem, czy ponownie zdecyduję się na hodowanie trzody chlewnej. Nie mam jednak pretensji do inspekcji weterynaryjnej, nie było innego wyjścia, wirus zataczał bowiem coraz szersze kręgi – powiedział nam mieszkaniec gminy Parczew, którego świnie padły ofiarą ASF.
Na szczęście hodowla trzody chlewnej nie była jedynym źródłem dochodu mężczyzny.
Początek horroru
Przypomnijmy. W lutym w rejonie jeziora Zahajskiego w gm. Podedwórze, w pobliżu granicy z pow. włodawskim, zostały znalezione cztery padłe dziki, a wyniki badań pod kątem ASF dały wynik pozytywny.
– Spodziewaliśmy się takiego rezultatu, bo u zwierząt występowały charakterystyczne objawy, jak powiększona śledziona, krwawa biegunka czy zmiany w narządach wewnętrznych. Sporo dzików znaleziono w pow. włodawskim, a zatem choroba przesuwa się w naszym kierunku. Wcześniej stwierdziliśmy przypadki ASF w gm. Milanów, chodzi o dziki, które zostały odstrzelone przez myśliwych. Nie miały jeszcze objawów infekcji, ale testy dały wynik pozytywny. Znalezienie padłych dzików w gm. Podedwórze sugeruje, że wirus jest coraz bardziej aktywny – mówił nam wówczas Piotr Kicman, powiatowy lekarz weterynarii w Parczewie.
Od tamtego czasu sytuacja znacznie się pogorszyła
Wirus zataczał coraz szersze kręgi.
– W powiecie parczewskim w uzgodnieniu z Głównym Inspektoratem Weterynarii wykonane zostały uboje prewencyjne w 9 gospodarstwach (...)
Więcej przeczytasz w papierowym wydaniu "Wspólnoty Parczewskiej".
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.