Wojna na Ukrainie trwa już od prawie 4 miesięcy, a w tym czasie do Polski wjechało niemal 4 mln uchodźców. Część z nich to dzieci i młodzież, które uczą się obecnie w szkołach z powiatu parczewskiego. Kilkunastu uczniów trafiło do Szkoły Podstawowej nr 1 im. Tadeusza Kościuszki przy ul. 11 Listopada. – Są to głównie dzieci z klas 1–4, mamy też ucznia w piątej oraz szóstej klasie. Nie było u nas oddziałów przygotowawczych, dzieci trafiły od razu do "zwykłych klas". Powinni dostać promocję na kolejny rok – mówił nam niedawno Jarosław Pastor, dyrektor placówki.
Jak uczniowie z Ukrainy odnajdują się w klasach z polskimi dziećmi? – Mamy osoby np. z Lubomla czy Kowla na zachodzie Ukrainy, więc one przeważnie rozumieją język polski, jednak uczniowie, którzy przyjechali ze wschodu Ukrainy, mają pewne trudności. Pomagają im nasi nauczyciele – wyjaśnił dyrektor i dodał, że uczniowie są zwykle w dobrej kondycji psychicznej.
SP nr 1 wykorzystała międzynarodowe kontakty, które zrodziły się przy okazji udziału w projekcie Erasmus Plus. We francuskich szkołach zbierane były dary dla uchodźców, a w kwietniu trafiły one do Parczewa. Ze strony polskiej działania koordynował Michał Kwiatek, nauczyciel języka angielskiego w placówce kierowanej przez J. Pastora.
W ogólnopolskiej akcji "Szyjemy dla Ukrainy, szyjemy dobro" wzięli z kolei udział uczniowie i nauczyciele Szkoły Podstawowej nr 3 im. Władysława Jagiełły (ul. Spółdzielcza). – Przygotowaliśmy poduszeczki dla dzieci, zostały one przekazane m.in. do hotelu, w którym przebywają uchodźcy – mówi Andrzej Turowski, dyrektor SP nr 3, do której trafiło 17 uczniów z Ukrainy. – Zostali przydzieleni do tradycyjnych klas, bo w naszej placówce nie ma oddziałów przygotowawczych. Są to osoby w różnym wieku, mamy np. dziewczynkę z ósmej klasy, która bardzo dobrze się uczy. Dzieci mają przyznane godziny nauki języka polskiego, pomaga im nasza polonistka – tłumaczy Turowski, jednocześnie radny powiatu parczewskiego.
Na korytarzu SP 3 została nawet powieszona mapa Ukrainy, na której każde dziecko zaznacza miejscowość, z której pochodzi. Jaki jest stan psychiczny uczniów? – Trudno uogólniać, trzeba podejść do sprawy bardzo indywidualnie, choć generalnie dzieci dobrze się zaadaptowały, im starsze, tym łatwiej. Sporo zależy też od tego, skąd uczniowie do nas przyjechali, a mamy np. dzieci z okolic Odessy, gdzie prowadzone były działania wojenne – mówi Turowski.
Czy ukraińskie dzieci zostaną na dłużej w kierowanej przez niego szkole? – Trudno to przewidzieć, jak wojna się zakończy, to pewnie 90 procent dzieci wrócić do swojego kraju i nie można się temu dziwić, choć są obecnie miasta, do których właściwie nie ma po co wracać – zauważył nasz rozmówca.
Nie do wszystkich placówek zostali skierowani uchodźcy z Ukrainy. Jedną z takich szkół jest Zespół Placówek Oświatowych im. Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Siemieniu. – Przypuszczam, że już do nas nie trafią. Osoby, które zostały na wschodzie Ukrainy, raczej przemieszczają się na zachód kraju, a zatem nie sądzę, żebyśmy we wrześniu mieli uchodźców. Wszystko będzie jednak zależeć od dalszego przebiegu wojny – mówi Ewa Rutkowska, dyrektor ZPO.
W kierowanej przez nią szkole utworzony został punkt noclegowy dla uchodźców, lecz do tej pory nie był on wykorzystywany. – To pewna rezerwa na wypadek sytuacji, gdyby fala uchodźców była bardzo duża. Jeśli któraś z rodzin zechce u nas zamieszkać, wówczas bardzo chętnie ją przyjmiemy – zapowiada pani dyrektor i dodaje, że kwestiami organizacyjnymi zajęliby się przedstawiciele gminy. – My tylko użyczylibyśmy sali – tłumaczy Rutkowska.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.