reklama
reklama

Wójt gminy Dębowa Kłoda: Tęsknię za świętami z dzieciństwa

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

Wójt gminy Dębowa Kłoda: Tęsknię za świętami z dzieciństwa - Zdjęcie główne

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Informacje parczewskieW siedmioro szliśmy ze święconką do kościoła. Każde chciało nieść koszyczek, więc się zmienialiśmy. W pewnym momencie jedno z dzieci, machając koszyczkiem, wyrzuciło go do góry, a cała święconka rozsypała się na ulicy – wspomina Grażyna Lamczyk, wójt gminy Dębowa Kłoda, z którą rozmawialiśmy m.in. o dawnych zwyczajach wielkanocnych.
Reklama lokalna
reklama

Wspólnota: - Jakie jest Pani pierwsze wspomnienie związane z Wielkanocą?

 

Grażyna Lamczyk: - Pamiętam przede wszystkim rodzinny dom z mamą i siostrami. Był ubogi, ale bardzo ciepły, bo moja mama miała dobre serce. Z tego powodu w domu chętnie gromadziły się moje siostry, niektóre miały już swoje pociechy. Dom tętnił życiem, radością i głośnym śmiechem dzieci, a było nas wtedy siedmioro. Szykując koszyczek wielkanocny, staraliśmy się, aby był piękny. Śpiewaliśmy i cieszyliśmy się rodzinnym spotkaniem, wiosenną atmosferą i świątecznymi smakołykami. To jest coś, co nie przemija w mojej pamięci i pozostanie do końca życia. W moim sercu ciągle jest tęsknota za takimi świętami. Moja mama niestety odeszła zbyt wcześnie, a miałam tylko mamę.

 

- Najlepsze wspomnienie związane z Wielkanocą?  

 

- Najlepsze i jednocześnie najzabawniejsze wspomnienie ma związek ze zdarzeniem, do jakiego doszło podczas spaceru ze święconką do kościoła. Z siódemką nas, dzieci, szła moja starsza siostra Halinka. Każde z nas chciało nieść koszyczek, więc się zmienialiśmy. W pewnym momencie jedno z dzieci, machając koszyczkiem, wyrzuciło go do góry, a cała święconka rozsypała się na ulicy. Wszyscy zaniemówiliśmy, ale siostra ze spokojem powiedziała: "proszę, pozbierajcie wszystko do koszyczka i idziemy dalej, a zdarzenie pozostaje naszą tajemnicą". Żadne z dzieci nie powiedziało nikomu o tej przygodzie. Zrobiliśmy to dopiero rok później.

 

- Czy w powiecie parczewskim były jakieś zwyczaje wielkanocne, które już nie są praktykowane?

 

- Na przestrzeni lat widzę liczne zmiany. Na przykład dzisiaj większość z nas nie trudni się już robieniem własnej kolorowej palemki, tylko kupujemy gotową. Dawniej robiono palemki samodzielnie z wierzbowych gałązek, bukszpanu, porzeczek, malin, suszonych ziół, piórek i kwiatów.

 

- To chyba nie jest jedyna zmiana.

 

- Zgadza się. Dzisiaj święcimy w kościele tylko symboliczne pokarmy, które mieszczą się w niewielkim koszyczku. Dawniej święcono wszystkie pokarmy, które miały zostać spożyte w czasie wielkanocnego śniadania! Układano je w większych koszach i zanoszono do kościoła. Kiedyś były to wiklinowe koszyczki, teraz są wykonane z różnych materiałów. W przeszłości stół świąteczny przykrywano białym obrusem. Teraz kładzie się obrusy kolorowe lub z akcentami świątecznymi. Coraz mniej osób maluje też pisanki. Obecnie robią to przede wszystkim dzieci.

 

- Coraz mniejszą popularnością cieszy się tzw. lany poniedziałek.

 

- Obchodzenie tego dnia zmieniło się na przestrzeni lat. Kiedyś oblewano panie, wierząc, że sprzyja to płodności. Woda miała również symbolizować wiosenne oczyszczenie z chorób. Potem oblewano wszystkich, nawet osoby nieznajome. Obecnie stało się to ryzykowne, bo zaczęła interweniować policja, traktując to jako zakłócanie spokoju. Kiedyś polewano ludzi z wiadra, obecnie kupujemy gadżety, przez które leci delikatny strumień wody.

 

- Jakie ma Pani wspomnienia związane z "lanym poniedziałkiem"? (...)

Więcej można przeczytać w papierowym wydaniu "Wspólnoty Parczewskiej". 

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)
Wczytywanie komentarzy
reklama