reklama

Brytyjczycy pozbywają się Polaków

Opublikowano:
Autor:

Brytyjczycy pozbywają się Polaków - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

KulturaPo referendum, w którym większość głosujących opowiedziała się za brexitem, służby rozpoczęły akcję wydalania z Wielkiej Brytanii obcokrajowców, w tym Polaków.

Wielka Brytania, to wspaniały, różnorodny i przyjazny kraj. Tak przynajmniej było do referendum, w którym prawie 52% biorących w nim udział opowiedziało się za wyjściem Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. Obecnie nikt nie wie jak ta decyzja wpłynie na losy Polaków mieszkających na wyspach, ale stosowane już praktyki budzą wielki niepokój. Niech przykłady powiedzą za siebie. Skontaktowałem się ze znajomymi, którzy zgodzili się opowiedzieć o swoich doświadczeniach Czytelnikom Wspólnoty. 

Zagrożenie społeczne

Dobra znajomość języka i siedem lat legalnej pracy nie uchroniła Staszka przed deportacją. W przerwie obiadowej zauważył jak kilku umundurowanych mężczyzn weszło do pracowniczej kantyny. Zaciekawiony podszedł bliżej i ku swojej zgubie dowiedział się, że pytają właśnie o niego. Po chwili, już w kajdankach, został odwieziony na komisariat, a później do centrum imigracyjnego. Na miejscu dowiedział się, że został uznany za zagrożenie dla społeczeństwa. Powołano się na to, że był karany. Staszek nie zaprzecza, bo w 1982 roku uczestniczył w bójce z milicją. Został skazany i odsiedział w Polsce wyrok. To była podstawa deportacji.

Rozbite rodziny

Marcin spędził w Wielkiej Brytanii 12 lat. Jest w związku z Brytyjką i ma z nią sześcioletniego syna, w świetle prawa Brytyjczyka. W zeszłym roku spowodował wypadek samochodowy i trafił do więzienia. Po odbyciu kary, zamiast na wolność trafił do centrum deportacyjnego. Próby odwołania się od decyzji okazały się bezskuteczne. Nie pomogła opinia lekarza o szkodliwym wpływie tej decyzji na psychikę dziecka. Powiedziano mu, że z dzieckiem może komunikować się przez Internet. Marcin złożył pozew do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu.

Nie wszyscy obawiają się deportacji

Łukasz Kopiś, mój przyjaciel z Parczewa ma dziś 33 lata. Z wykształcenia jest socjologiem z dyplomem Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Miał duże problemy ze znalezieniem pracy w Parczewie. Wyjechał do Wielkiej Brytanii siedem lat temu. Dzisiaj ma stałą pracę i nie interesuje się polityką. 

- Mój szef w pracy powiedział mi, że głosował za pozostaniem Wielkiej Brytanii w Unii. Mam nadzieję, że ja i inni Polacy zostaną tutaj - mówi Łukasz. - Z brytyjskich mediów coraz częściej słychać, że Polacy powinni się pakować, bo nie ma tu dla nich miejsca. To zwykła nagonka, której nie powinno się ulegać. Uważam, że po prostu trzeba tu być, pracować i zachowywać się normalnie - dodaje optymistycznie.

Skala deportacji nie jest jeszcze masowa, ale pesymiści uważają, że wkrótce tak będzie. 

Jacek Dejneka: Spędziłem na wyspach 13 lat. Wróciłem kilka miesięcy temu do Polski i doskonale pamiętam atmosferę przed i po referendum. O takich przypadkach, jak te przeze mnie opisane, nie słyszałem przed decyzją o brexicie. Pamiętam rok 2004, kiedy po przystąpieniu Polski do UE przyjechało na wyspy wielu imigrantów, z których duża część koczowała na ulicach Londynu. Polonia londyńska powołała wtedy specjalną fundację umożliwiającą chętnym powrót do kraju. Anglicy się tym nie interesowali. Teraz bezdomni z Polski są zabierani z ulicy przez brytyjską służbę imigracyjną i odsyłani do kraju, czy tego chcą, czy nie

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE