reklama

Jak wyciekła tajemnica bankowa?

Opublikowano:
Autor:

Jak wyciekła tajemnica bankowa?  - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Kultura- Pojechałem do znajomego kupić dwa cielaki, a on powiedział, że mi nie sprzeda, bo przecież ja nie mam pieniędzy i że jeden kredyt drugim spłacam - opowiada mieszkaniec wsi Antopol w gminie Podedwórze w powiecie parczewskim. 

Parczewscy śledczy prowadzą dochodzenie w sprawie ujawnienia tajemnicy bankowej przez pracownicę Banku Spółdzielczego w Podedwórzu. Pokrzywdzeni twierdzą, że z banku wyciekły informacje o ich zadłużeniach i ilości pieniędzy na kontach.

- Pojechałem do znajomego kupić dwa cielaki, a on powiedział, że mi nie sprzeda, bo przecież ja nie mam pieniędzy i że jeden kredyt drugim spłacam - opowiada mieszkaniec wsi Antopol w gminie Podedwórze w powiecie parczewskim.

Mówił, ile mają na koncie  

- Zapytałem go, co on opowiada i skąd ma takie informacje, a on na to, że wie dużo więcej. Atmosfera zrobiła się nerwowa i ja go zapytałem, co wie? Wtedy on zaczął wymieniać nazwiska znanych mi osób z gminy Podedwórze. Mówił o tym ile pieniędzy mają na koncie i jakie mają kredyty. Powiedział, że te informacje pochodzą od pracownicy banku Spółdzielczego w Podedworzu - relacjonuje w rozmowie ze Wspólnotą zdenerwowany mężczyzna, który nie chce ujawniać swojego nazwiska.

Złożyli skargę w banku 

Rolnik jest bardzo zdenerwowany tą sytuacją, ale kontynuuje opowieść.

- Ta rozmowa była 24 stycznia około 10:00. Zadzwoniłem do jednej z osób, o których mówił ten mój znajomy. Powiedziałem przez telefon, co usłyszałem, a mój rozmówca bardzo się zdenerwował. Wiem, że pojechał do siedziby banku w Wisznicach i złożył skargę na piśmie. Ja zrobiłem to samo. W banku byłem około 12 - opowiada mężczyzna.

To dyskredytacja człowieka

- To jest małe środowisko i sprawa się rozwinęła. Ludzie plotkują, że ja mam kredyty i że nie mam pieniędzy. To jest niedopuszczalne, to dyskredytacja człowieka - dodaje.

- Mój znajomy się bardzo zdenerwował, bo miał na koncie duże pieniądze i powiedział, że jakby bandyci się dowiedzieli, to mogliby mu dziecko porwać dla okupu - twierdzi nasz rozmówca.

Siedem osób przesłuchanych 

Z naszych informacji wynika, że kiedy po interwencji poszkodowanych w wisznickim banku o sprawie zaczęło się głośno mówić, ktoś złożył zawiadomienie w parczewskiej prokuraturze. Dwa dni później do prokuratury wpłynęło zawiadomienie z banku.

- Postępowanie jest na etapie wstępnym. Obecnie prowadzone jest w sprawie, a nie przeciwko osobie - mówi Urszula Szymańska, szefowa parczewskiej prokuratury.

Wiemy, że śledczy przesłuchali dotychczas siedem osób, które twierdzą, że zostały poszkodowane.

Lepiej się tym nie zajmować

Zapytaliśmy Zbysława Gabrylewicza, prezesa Banku Spółdzielczego w Wisznicach, czy kobieta, na którą wskazują poszkodowani, nadal pracuje w banku i ma dostęp do informacji o rachunkach klientów? Prezes odparł, że została odsunięta od tych informacji. Nalegał byśmy nie pisali o sprawie, dla dobra banku, tej pani i tych, którzy to oskarżenie wnieśli.

- Lepiej tym się nie zajmować dopóki nie będzie rozstrzygnięcia sądu, bo nie ma pewności czy ta pani jest winna - powiedział nam Zbysław Gabrylewicz. Prezes dodał, że bank wyda oficjalne stanowisko po zakończeniu postępowania.

Nie chciała rozmawiać

Udało nam się skontaktować z pracownicą, na którą wskazują osoby poszkodowane. Kobieta nie chciała z nami rozmawiać.

Za złamanie obowiązku ochrony danych klienta banku grozi grzywna w wysokości do 100 tys. zł lub kara pozbawienia wolności do lat trzech.

Ponadto naruszenie tajemnicy skutkuje odpowiedzialnością cywilną.

Poszkodowani mogą też ubiegać się o zadośćuczynienie finansowe. I to zarówno za przewinienie banku jako firmy, jak i poszczególnych pracowników, którym powierza wykonywanie czynności bankowych.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE