Wspólnota: Należy Pani do osób, które nie boją się publicznie zabierać głosu w ważnych sprawach. Głośno wyraża Pani swoje niezadowolenie z formy i sposobu ewentualnego strajku nauczycieli. Czym tak Panią te środowisko rozczarowało?
Magdalena Kamola: Największym rozczarowaniem dla mnie był plakat informacyjny wywieszony na drzwiach wejściowych szkoły, do której uczęszczają moje dzieci (Szkoła Podstawowa im. SGO "Polesie" w Jabłoniu - przyp. red.) o kontrowersyjnej jak dla mnie treści: "Drodzy rodzice - protestujemy, ponieważ zależy nam na edukacji Waszych dzieci". Pierwszą myślą, która przyszła mi do głowy było pytanie w odwecie "Drodzy nauczyciele – to na czym Wam zależało do tej pory, kształcąc nasze dzieci?".
W: Strajk nauczycieli w takim momencie, ma wymóc na rządzących spłonienie ich postulatów. Pani się nie podoba ten termin?
MK: Czy podejmując decyzję o strajku, w tak ważnym dla naszych dzieci momencie, zyskają uznanie i prestiż wśród uczniów i ich rodziców? Czy ta sytuacja przypadkiem nie zaważy w przyszłości na ich relacjach? Dziwi mnie fakt, że tak autorytatywna i intelektualna grupa społeczna, zwłaszcza w małych środowiskach wiejskich, tak naraża na szwank swoje dobre imię i reputację. Protest ten, jest znacząco krzywdzący dla naszych dzieci, zwłaszcza tych, przed którymi są pierwsze ważne decyzje i wybory życiowe. Dziwię się, gdzie podziały się podstawowe zasady etyki nauczycielskiej takie jak autorytet, odpowiedzialność czy uczciwość wobec podopiecznych.
W: Przejdźmy na Pani podwórko. W szkole w Jabłoniu z powodu braku godzin, pracę może stracić czterech nauczycieli. W razie wywalczenia podwyżek dojdą dla gminy spore, dodatkowe koszty. Być może będzie trzeba zwolnić kolejnych. Co Pani na to?
MK: Najbardziej zaskakującym jest fakt, że szkoła, która w oparciu o arkusz organizacyjny na przyszły rok szkolny, nie jest w stanie utrzymać tak licznych etatów, podjęła decyzję o strajku. Tym samym utwierdzając nas (samorządowców) w przekonaniu, że redukcja etatów powinna przebiec tak sprawnie i szybko, jak referendum przeprowadzone w szkole na tę okoliczność.
W: Na co Pani liczy w tej sytuacji?
MK: Skoro szanowna rada pedagogiczna, podejmuje takie decyzje za pomocą jednego referendum, to czy rodzice mogą liczyć na szanse przeprowadzenia podobnego referendum, w którym wskażą nauczycieli najmniej zaangażowanych w pracę z naszymi dziećmi? Apeluję zatem do pani dyrektor, aby przed podjęciem decyzji przeprowadziła szeroko rozumiane konsultacje z rodzicami, dotyczące dalszej współpracy ze strajkującymi pedagogami naszej szkoły.
W: Zarzuca Pani nauczycielom, że wykorzystują uczniów do realizacji swoich celów?
MK: Owszem, każdy ma prawo domagać się większego wynagrodzenia za wykonaną pracę, jeżeli uważa, że nie jest dostatecznie doceniany. Ale jak można do tego celu wykorzystywać osoby postronne, a w tym szczególnym przypadku nasze dzieci. Odnoszę wrażenie, że są one kartą przetargową i biletem wstępu na scenę, ale niestety polityczną i medialną.
W: Nie pozostawia też Pani suchej nitki na działalności nauczycielskich związków zawodowych. Co Panią tak oburza?
MK: Po raz drugi mam przyjemność przewodniczyć Komisji d/s społecznych Rady Gminy Jabłoń i po raz kolejny mogłam zapoznać się z treścią pism wystosowanych do samorządu lokalnego Gminy Jabłoń przez oddział ZNP Parczew. Jakież było moje zdziwienie, kiedy w ostatnim piśmie, skierowanym z prośba o podwyżki, nie było nawet wzmianki o pracownikach niepedagogicznych lokalnej szkoły. Wynagrodzenie nauczyciela, w zależności od stopnia awansu, reguluje Karta Nauczyciela, natomiast wynagrodzenia pracowników nie posiadają tak wspaniałego regulaminu, praw oraz systemu nagradzania za wykonaną pracę. Jest to jedyna szkoła samorządowa na terenie naszej gminy i uważam, że w tym momencie nauczyciele skorzystali z tego przywileju. Gdyby pracownicy niepedagogiczni, podjęli decyzję o strajku, pomysł ten, zostałby obalony jeszcze w zarodku, pomimo że ich praca jest równie ciężka i niezastąpiona.
W: Dziękuję za rozmowę.