Młoda kobieta z Sosnowicy (dane znane redakcji) wyjechała przed kilkoma laty z rodzinnej wsi, żeby zdobyć wykształcenie i znaleźć dobrą pracę. Po jakimś czasie trafiła do Warszawy i znalazła zatrudnienie w domu opieki prowadzonym przez siostry Felicjanki, gdzie pracuje od 5 lat.
Wiosną tego roku została poproszona o wzięcie udziału w sakramencie chrztu jako matka chrzestna. Chrzest miał się odbyć w Lublinie. Rodzice chrzestni muszą być osobami wierzącymi i praktykującymi, a ich rolą jest pilnowanie żeby dziecko wychowywane było w wierze.
Przyjechała po zaświadczenie
To, że przyszły rodzic chrzestny jest wierzącym i praktykującym katolikiem, że przyjął sakrament bierzmowania ma potwierdzić ksiądz wydając stosowne zaświadczenie. Przyszła matka chrzestna przyjechała więc w połowie czerwca do księdza ze swojej rodzimej parafii, gdzie przyjmowała (chrzest, pierwszą komunię, bierzmowanie) sakrament bierzmowania, żeby poprosić go o wydanie zaświadczenia. Chrzest miał się odbyć w jednej z parafii w Lublinie.
Nie chciał otworzyć drzwi
Przyjechałam do Sosnowicy i w piątek poszłam na plebanię, bo w sobotę miał być chrzest w Lublinie
- opowiada kobieta.
Drzwi były zamknięte, więc zadzwoniłam do księdza proboszcza. Zapytałam czy ksiądz jest na plebanii, a on powiedział, że jest, ale nie ma potrzeby otwierania. Nie chciał otworzyć drzwi do plebanii i rozmawiał ze mną przez telefon. Powiedziałam, że będę chrzestną w innej parafii i potrzebuję zaświadczenia, a on zapytał o moje nazwisko. Powiedziałam jak się nazywam, a ksiądz na to, że ja nie chodzę do kościoła. Powiedziałam, że od 5 lat mieszkam i pracuję w Warszawie, a on na to: ja nie wiem czy pani to muzułmanka, czy pani to ateistka, czy pani w ogóle kobietą jest. Ksiądz odmówił wydania zaświadczenia
- relacjonuje z oburzeniem parafianka.
Nadaje się na matkę chrzestną
Zadzwoniłam do sióstr Felicjanek, u których pracuję i poprosiłam o pomoc
- kontynuuje opowieść kobieta.
Dostałam numer telefonu do proboszcza parafii, na terenie której jest dom pomocy, w którym pracuję. Powiedziałam gdzie pracuję, jak długo i że ksiądz z mojej parafii odmówił wydania zaświadczenia. Ten proboszcz, który nie widział mnie nawet na oczy powiedział, że wystawi mi zaświadczenie i nie musi mnie znać osobiście, bo widzi, że pomagam innym ludziom i nadaję się na matkę chrzestną. Poprosiłam koleżankę, żeby odebrała moje zaświadczenie i przesłała faksem, bo chrzest miał być następnego dnia. Ksiądz w Lublinie dostał kopię zaświadczenia przesłaną faksem i nie robił żadnego problemu. Dziecko zostało ochrzczone.
Dziecko powinno być ochrzczone
- W Sosnowicy są dzieci niechrzczone, na przykład nieślubne i proboszcz nie chce ich ochrzcić, bo jego zdaniem nie znajdzie się w Sosnowicy odpowiednich chrzestnych rodziców, żeby wychowali takie dziecko - włącza się do rozmowy matka kobiety, której proboszcz odmówił wydania zaświadczenia. - To jest karygodne. Dziecko powinno być ochrzczone, bo nie jest niczemu winne - dodaje. Sam papież o tym mówił - dodaje. - Jeszcze dwa lata temu proboszcz dał córce takie zaświadczenie, bo chrzest był w Sosnowicy i tu były opłaty za chrzest pobrane, a jak chrzest jest w innej parafii, to już jest problem - wspomina kobieta.
Cennik w Sosnowicy
U nas głównym tematem kazań są pieniądze
- opowiada matka młodej parafianki. Podaje przykład z lubelskiej parafii, w której odbył się chrzest.
Ksiądz powiedział, że nie żąda żadnej kwoty, bo chrzcił dziecko, a dziecko nie zarabia pieniędzy. Powiedział, że jak dziecko dorośnie i zechce złożyć ofiarę, to przyjdzie i złoży, a od rodziców pieniędzy nie chce. Rodzice złożyli ofiarę co łaska i na tym się zakończyło
- mówi kobieta. Z jej relacji wynika, że w Sosnowicy jest cennik, według którego płaci się za pogrzeb minimum 1300 zł, za otwarcie bramy i wjazd na cmentarz 100 zł, za zgodę żeby wokół pomnika ułożyć kostkę 100 zł itd.
Ksiądz odpycha od kościoła
Kobieta porównuje parafię w Sosnowicy z sąsiednią parafią w Rogóźnie.
Obaj proboszczowie przyszli w tym samym czasie. Różnica była widoczna jednego dnia. Tamten ksiądz do tej pory kościół ocieplił, centralne w kościele założył, kostka ułożona jest na całym cmentarzu, pobudowana została kaplica z chłodnią dla zmarłych, ksiądz postawił remizę i powołał OSP, tyle rzeczy dokonał
- wylicza z podziwem.
A nasz proboszcz dachu nawet nie skończył. A przecież ludzie w Sosnowicy ofiarowują pieniądze, tak jak w Rogóźnie. Nasz ksiądz odpycha ludzi od wiary. Nawet się nie chce chodzić do kościoła
- podsumowuje ze smutkiem kobieta.
Proboszcz nie chciał rozmawiać
Zadzwoniliśmy do proboszcza z Sosnowicy, ale nie chciał z nami rozmawiać. Nie chciał nawet wysłuchać pytania. Zanim odłożył słuchawkę powiedział, żebyśmy pisali co chcemy, a jak coś będzie nie tak, to pozwie gazetę do sądu. W piątek, 12 sierpnia pojechaliśmy do Sosnowicy żeby spotkać się z proboszczem osobiście. Zastaliśmy księdza w roboczym ubraniu, pracującego przy remoncie kościoła. Zapytaliśmy, czy prawdą jest, że nie chce wydawać swoim parafianom zaświadczeń do chrztu, czy ślubu, oraz czy to prawda, że w Sosnowicy są niechrzczone dzieci?
Zirytowany proboszcz odmówił rozmowy na ten temat. Nie chciał odnieść się do zarzutów przekazanych nam przez parafianki, a jednocześnie zadeklarował, że pozwie gazetę do sądu.