reklama

Lasku nie ma. Winnego także

Opublikowano:
Autor:

Lasku nie ma. Winnego także - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

KulturaZ prywatnej działki we wsi Zadębie ktoś wyciął prawie 100 metrów kwadratowych młodego lasku. Policja nie znalazła sprawcy, ale właściciel nie chce dać za wygraną.

Konflikt mieszkańca wsi Kaniuki z leśnikiem Nadleśnictwa Parczew

To było szykowane do rębaka. Wycięte przez pomyłkę, bo gdyby ktoś naprawdę chciał drzewo wziąć, to czemu miałby tu śmiecić, zabrałby to

- żali się Andrzej Kopiński, mieszkaniec wsi Kaniuki, pokazując powycinane i porzucone krzaki i małe drzewka - dęby i świerki.

Jego podejrzenia podają na służby leśne.

Może leśniczy spostrzegł, że błędnie wycięli niepaństwowe drzewo. Na rowie jest nienaruszone, tylko do rowu wycięto

- mówi mężczyzna.

Konflikt trwa lata

Historia konfliktu zaczęła się kilka lat temu, kiedy nadleśnictwo wycinało drzewa państwowe pod nowe zasadzenie na sąsiedniej działce.

Graniczę z działką państwową. Zgodnie z moimi mapami wiedziałem, że za moim polem i za tym rowem jest jeszcze część, według mojej oceny, geodety nie brałem, siatka też stoi w mojej działce, ale pomińmy to

- zaczyna opowieść Kopiński.

Złapałem na gorącym uczynku pracowników, jak byli na cięciu. Zapytałem, dlaczego tną mój las, natychmiast zadzwonili po leśniczego Paterka. Na początku spierał się ze mną, że to nie jest moje, ale później przyznał się, że myślał, że tu jest droga, bo sprawdzał na geoportalu, dlatego wycięli mój lasek.

Według relacji mieszkańca wsi Kaniuki doszło wtedy do ugody i w zamian za szkodę Kopiński wziął 1,3 metra sześciennego drzewa, a nadleśnictwo zobowiązało się zasadzić w to miejsce dęby i świerki.

Historia, według relacji Andrzeja Kopińskiego, powtórzyła się w tym roku.

Przyjechałem tu po żniwach na pole z agregatem i patrzę, że powycinane są moje drzewa. Niektóre miały ponad 3 metry, liczyłem że będzie z tego korzyść, bo rosły piękne i proste

- mówi. Pytał sąsiadów, czy ktoś coś widział, niestety nikt na ten temat nie był w stanie nic powiedzieć.

Nie widzieli, gdyż wtedy tutaj rosło zboże to nie było widać z daleka, czy ktoś coś wycina

- opowiada Kopiński.

Teraz rzucili powycinane drzewa na młode świerki, które sam sadził leśniczy

- dodaje.

 Sprawa umorzona

Zawiadomił więc policję.

Dyżurny dał mi bezpośredni numer do dzielnicowego. On tego dnia nie bardzo miał czas, bo był z ludźmi poumawiany. Ja zgłaszam przestępstwo, a policjant odpowiada mi, że może przyjedzie dziś, może jutro, bo ma pod sobą tyle gmin, że się nie wyrabia

- mówi Kopiński.

Policja uznała, że to wykroczenie.

Napisali ze śledczym protokół, że to jest wykroczenie na 400 zł, ale mi to nie wygląda na tyle, bo tego drzewa jest mnóstwo

- dodaje.

Dębaki o średnicy 8 cm, to ich najbardziej mi szkoda, bo to jednak drzewo szlachetne. Ja uznałem, że ta szkoda to jest wartość 2000 zł. Dodatkowo w trakcie śledztwa biegły powinien to ocenić

- mówi mężczyzna.

Powiedziano mi, że być może ktoś zrobił to złośliwie. Nie sądzę, bo to jest za duży koszt - zużyto przynajmniej dwa zbiorniczki paliwa i po drugie to jest złożone na kupę, a nie rzucone byle gdzie

- uważa Kopiński.

Ostatecznie sprawa została umorzona.

Przeprowadzone czynności wyjaśniające nie dostarczyły podstaw do skierowania wniosku o ukaranie zaistniałego w okresie od końca maja do 30 września 2015 roku wycięcia zakrzaczeń o wartości 2 tys. zł na szkodę Andrzeja Kopińskiego z powodu nie wykrycia sprawcy wykroczenia

- poinformował w piśmie zastępca komendanta powiatowego policji w Parczewie, Krzysztof Semeniuk.

Leśniczy: Nic nie wiem

Leśniczy Jan Paterek opiekujący się gminą Dębowa Kłoda twierdzi, że nie ma z tą sprawą nic wspólnego.

Byłem w tej sprawie przesłuchiwany przez policję. Widziałem, że ktoś mu te krzaki wyciął, ale nie mam pojęcia, kto to zrobił

- mówi Jan Paterek.

Podobno ten człowiek mnie o to oskarżył na policji. Nie miałem z tym nic wspólnego. To bezpodstawne pomówienia. Nie wie, co mówi. Nieładnie z jego strony

- dodaje, przyznając, że to nie pierwszy konflikt nadleśnictwa z tym człowiekiem.

Nadleśnictwo się nie przyznało, dodatkowo stwierdzili, że jestem człowiekiem konfliktowym, chyba nie należy taka ocena do tej sprawy, jeśli zgłaszam nielegalny wyrąb prywatnego lasu

- komentuje Kopiński.

Właściciel: Zgłoszę do prokuratury

Właściciel wyciętego lasku nie dość, że stracił drzewka, to musi jeszcze po sprawcach posprzątać.

Nie wyobrażam sobie, jak ja mam to teraz usunąć, ja mam przez działkę to przenosić? Czy będę musiał wynająć ludzi, wynieść, spalić, tracić swoje zdrowie żeby robić po kimś kto się pomylił, to jest cały dzień pracy

- skarży się Kopiński. 

Zapowiada, że tak tej sprawy nie zostawi.

Kto ma znaleźć sprawcę, który zniszczył te drzewa? Mam wątpliwości co do pracy policji, wiem tylko teraz, że nic nie robili więcej oprócz tego, że rozmawiali z leśniczym. Do prokuratury to też zgłoszę i pewnie zahaczę o Policję w Lublinie

- straszy.

Ile mam teraz czekać aż znowu wyrosną takie młode dęby?

- pyta, nie czekając na odpowiedź.


Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE