Dwa miesiące temu w artykule "Maśluch nakrzyczał na Kędrackiego" pisaliśmy o tym, jak starostę Maślucha poniosły emocje, gdy na sesji rady powiatu pojawił się burmistrz Kędracki. Tym razem poniosło Maślucha w konfrontacji z radnym Januszem Sawiukiem. Pytanie radnego dotyczyło wyjazdu starosty i przewodniczącego Janusza Zielińskiego do partnerskiego Lubomla na Ukrainie na początku roku tego roku.
Po co pojechali na Ukrainę?
W lutym Janusz Sawiuk zadał pytanie o cel i charakter wyjazdu na Ukrainę.
- Kogo panowie reprezentowali? Przewodniczącego rady, starostę, czy radę? I podpisywaliście tam coś, pan mówił. W czyim imieniu to podpisywaliście? - pytał Sawiuk.
Starosta uchylił się wtedy od odpowiedzi, a na sesji 6 maja radny ponowił swoje pytanie.
- Z czyjego upoważnienia panowie to robili? - dociekał radny - Ja uważam, że te podpisy są nieważne. Raczej powinniście z upoważnienia radnych to zrobić, a nie pojechać sobie i podpisywać umowę – dodał Sawiuk.
Czarnacki mediatorem?
Zamiast starosty, do którego skierowane było pytanie, głos zabrał radny Wiesław Czarnacki.
- Niepotrzebne jest takie prztykanie w jedną, czy w drugą stronę i to pytanie pańskie było nie na miejscu moim zdaniem – rozpoczął radny, po czym usprawiedliwiał starostę koniecznością ciągłości władzy oraz polityki wspierania ruchów prodemokratycznych na obrzeżach Unii Europejskiej. Dodał też, że nie ma potrzeby potwierdzania współpracy powiatu parczewskiego z rejonem lubomelskim przez każdą kolejną kadencję rady powiatu.
Dociekliwy radny i totalne bzdury
Radny Sawiuk nie odpuszczał i pytał, jaki dokument był podczas wizyty podpisywany.
- Ja merytorycznie odpowiem, a nie bzdury, bo kolegi wypowiedzi to są totalne bzdury. W ogóle składu nie ma w tym wszystkim – powiedział podniesionym głosem pod adresem radnego poirytowany starosta. - Jeżeli rozumie się i ma się dietę radnego, to trzeba wejść na stronę internetową i zobaczyć, a nie: po co, na co, czego, jak?! Podpisywany był kalendarz współpracy spotkań na rok 2019. Jasno powiedziałem?! - wyrzucił w końcu z siebie odpowiedź Maśluch.
Maśluch nie ma nic do ukrycia
- Nic nie wnosicie. Nic kompletnie. Stagnacja i koniec. Przeszkadzanie i nic więcej. Wy nie chcecie współpracy w ogóle, tylko blokujecie wszystko. Wszystko wam się nie podoba i w imieniu klubu radnych PiS, dobrej zmiany, plus jeszcze jakiś komitet wyborczy bliżej nieokreślony – wytykał radnym klubu PiS i Ziemi Parczewskiej Maśluch.
- Ja nie mam się czego obawiać. Ja nie pojechałem tam w celach rozrywkowych. Ja nie mam nic do ukrycia i proszę nie podejrzewać mnie o cokolwiek – dodał zapobiegawczo starosta.
Wystarczyło odpowiedzieć
Janusz Sawiuk, wyraźnie urażony, zachował jednak zimną krew. Zauważył, że wystarczyło, żeby starosta po prostu odpowiedział na skierowane do niego pytanie.
- Proszę mnie nie wyzywać, bo mojego ojca to jeszcze nazywali zapluty karzeł reakcji. Jakich pan używa słów, że lenie, nieroby, siedzą i dietę biorą, tak? Czy nie mógł pan wyjaśnić grzecznie, że to jest kontynuacja? - dopytywał Sawiuk. - Niech pan mnie nie obraża – skwitował radny.
Ziomale
Radna Krystyna Jaśkiewicz upomniała starostę i wskazała, że radni z jej klubu pracują w radzie, o czym świadczą głosowania nad uchwałami.
- Mimo że jesteśmy ziomalami, jak to się mówi, to pozwolę sobie zwrócić panu delikatnie i kulturalnie uwagę. Ja już prosiłam, żeby pan nie oceniał nas według własnego kryterium wartości – apelowała radna.
Jaśkiewicz przypomniała Maśluchowi, że jako wieloletni starosta posiada wiedzę na temat spraw powiatu przewyższającą wszystkich obecnych na sali i tak, jak prawem radnych jest zadawanie pytań, tak obowiązkiem starosty jest na nie odpowiadać.
Nie uchyla się od odpowiedzi
Po wypowiedzi Krystyny Jaśkiewicz Maśluch oznajmił stonowanym głosem, że nie uchyla się od odpowiedzi i powtórzył, że nie ma nic do ukrycia. Dodał jednak, że pytania radnych są oczywiste i nie powinny nikomu stwarzać problemów. Powiedział też, że nie było jego intencją sprawienie komukolwiek przykrości.
- Pytania, które zadajemy, są jak najbardziej merytoryczne i proszę się do tego przyzwyczaić. Jeżeli pan będzie miał więcej empatii, żeby pewne sprawy wyjaśnić zawczasu, to będziemy mieli mniej spraw konfliktowych – tłumaczył staroście Adam Wróblewski.
Co gryzie Maślucha?
Po raz drugi w tej kadencji starosta parczewski wydaje się tracić kontrolę nad emocjami podczas transmitowanych na żywo obrad rady powiatu. Powody jego irytacji nie są nam znane, ale w obu przypadkach jego emocjonalne wybuchy nie miały uzasadnienia wynikającego z przebiegu dyskusji. Wystarczyło zatem najzwyczajniej odpowiedzieć na zadane pytania. Czyżby Maśluch nie czuł się zbyt pewnie w tej kadencji z powodu utraty przez jego kolegę z PSL Sławomira Sosnowskiego stanowiska marszałka województwa na rzecz Jarosława Stawiarskiego z PiS? Być może powodem jest minimalna, jednogłosowa i coraz mniej pewna przewaga jego koalicji w radzie powiatu.
Redakcja Wspólnoty interweniowała u kierownika wydziału organizacyjno-prawnego z powodu złej jakości nagrania z obrad ostatniej sesji, podczas której staroście puściły nerwy. Po drugiej minucie nagrania dźwięk cichnie do tego stopnia, że z trudem można zrozumieć, o czym mówią radni i starosta.
Krystyna Jaśkiewicz, radna powiatu Starosta ma obowiązek odpowiadać Radni mają prawo i przywilej pytać, a pan ma obowiązek odpowiadać i my będziemy pytać. Myślę, że oglądający nas z chęcią dowiedzą się o wielu sprawach, jakie toczą się w powiecie |