Przed niespełna dwoma tygodniami (23 maja) opublikowaliśmy na 24wspolnota.pl krótką informację o wycince wszystkich drzew w parku w centrum miasta. Pokazaliśmy naszym czytelnikom kilka zdjęć i krótki film. Pod publikacją rozgorzała dyskusja. Jest tam ponad 250 wpisów, co jest rekordowa ilością w tak krótkim czasie i świadczy o wadze tematu dla mieszkańców miasta.
Zwolennicy PiS też są wściekli
Jednym z wątków tej dyskusji jest narzędzie jakie ustawodawca dał do dyspozycji mieszkańcom społeczności lokalnych, a mianowicie referendum o odwołanie burmistrza. Narzędzie to wykorzystywane jest bardzo rzadko, najczęściej w sytuacjach kiedy działanie bądź zaniechanie włodarza miasta jest rażąco sprzeczne z interesami i odczuciami mieszkańców. Wydaje się, że z takim przypadkiem mamy do czynienia obecnie. Wśród wielu opinii, jakie trafiają do nas w rozmowach bezpośrednich, telefonicznych, czy w korespondencji mejlowej, nie odnotowaliśmy ani jednej, która aprobowałaby to, co się stało. Należy podkreślić, że są to ludzie ze wszystkich grup wiekowych, a niektórzy z nich przyznają, że do tej pory popierali Kędrackiego i PiS.
Liczą, czy wystarczy szabel
Wściekłość i rozgoryczenie mieszkańców Parczewa, to za mało. Żeby odwołać burmistrza w referendum, trzeba uruchomić procedury prawne. Z naszych informacji wynika, że takie rozmowy toczą się w środowiskach opozycyjnych. Przeciwnicy PiS-u głosujący na Koalicję Europejską, to 1599 osób. Mniej więcej tyle osób musiałoby pójść do urn, żeby referendum było ważne. Biorąc pod uwagę, że zwolennicy Kukiza, Biedronia i Narodowcy, to kolejne 545 osób i fakt, że wielu popierających PiS także wyraża swoje oburzenie, odwołanie burmistrza jest całkiem realne. Kandydaci PiS do Brukseli dostali w gminie Parczew 2680 głosów.