Sędzia wiele miejsca poświeciła argumentowi obrony, jakoby lek. weterynarii nie mógł zostać uznanym za funkcjonariusza publicznego, gdyż zdaniem adwokata Pawła Szycha, nie był uprawniony do wydawania decyzji administracyjnych.
- Powiatowy lekarz weterynarii nie był w stanie wykonywać zadań, scedował swoje uprawnienia na oskarżonego. Sąd uznał, że jako urzędowy lekarz weterynarii działał na podstawie upoważnienia i realizował zadania z zakresu administracji publicznej. Należał do kategorii wykonawców władzy publicznej. Artur K. winien zatem być zaliczony do kategorii funkcjonariuszy publicznych – uzasadniała sędzia.
Nie zgodziła się też z interpretacją obrony, twierdzącej jakoby, że nie było dużego stopnia społecznej szkodliwości oraz że interes publiczny nie był naruszony.
- Zaniechanie pobrania próbek krwi na obszarze występowania ASF stało się niebezpieczne i szkodziło interesowi publicznemu. Szkodziło nie tylko trzodzie chlewnej, ale też dla życia i zdrowia lokalnej społeczności ludzi – podkreśliła przewodnicząca składu sędziowskiego.
Nieudolne postępowanie
Sąd uznał, że to usiłowanie było nieudolne. Zmierzało do dokonania, które jednak nie nastąpiło wskutek pechowej pomyłki w wybraniu niewłaściwego rozmówcy w telefonie.
- Propozycja zaniechania pobrania próbki krwi cechowała lekkomyślność. Oskarżony zlekceważył konieczność poszanowania interesu publicznego. (...) Sąd umarzając postępowanie dał jednak wyraz przekonaniu, że oskarżony jest sprawcą zarzucanego mu przestępstwa – mówiła sędzia Marta Zalęska.
Okoliczności bardzo łagodzące
Sąd docenił postawę oskarżonego w trakcie postępowania, jego krytycyzm oraz "właściwości i warunki osobiste sprawcy" - jak podkreślała sędzia. Te argumenty przemawiały za możliwością skorzystania z warunkowego umorzenia postępowania, co oznacza uznanie go winnym przestępstwa, ale o nieznacznej szkodliwości.
Sędzia zauważyła, że działanie lek. weterynarii zmierzające do unikania ponownego pobierania krwi od świni mogło być wyrazem "naturalnej empatii". Istniała obawa, że drugie tego samego dnia kłucie zwierzaka byłoby stresogenne i mogące skutkować jego zgonem.
Na ogłoszenie wyroku nie stawiły się strony. Byli tylko dziennikarze. Oskarżony Artur K. nie odbierał w piątek od nas telefonu.