Duży obszar gminy Dębowa Koda znajduje się w obrębie chronionym Natura 2000, a to pociąga za sobą bolesne konsekwencje. Gmina Dębowa Kłoda wypłaciła prawie 600 tys. odszkodowania przedsiębiorcy z Białej Podlaskiej za straty jakie poniósł w wyniku błędnego zaświadczenia wydanego przez urzędnika.
Chciał zalesić 14 ha
Sześć lat temu przedsiębiorca z Białej Podlaskiej kupił od Agencji Nieruchomości Rolnych 14 ha ziemi na terenie gminy Dębowa Kłoda. Zamierzał zalesić ten teren i złożył wniosek do Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa o dopłaty do sadzonek drzew. Zażądano od niego zaświadczenia z urzędu gminy, że teren nie nie jest objęty obszarem chronionym Natura 2000. Urzędnik wydał takie zaświadczenie, ale jak się okazało, nie odpowiadało ono stanowi faktycznemu. Faktycznie bowiem, kupiona przez przedsiębiorcę ziemia objęta była ochroną i nie można tam było posadzić lasu. Po ujawnieniu tego faktu ARiMR odmówiła przyznania dopłat.
Gmina przegrała w sądzie
Przedsiębiorca uznał, że poniósł szkodę i wniósł sprawę do sądu, żądając od gminy pieniędzy. Sąd pierwszej instancji przyznał mu około 200 tys. zł. Wójt odwołał się i przegrał w sądzie apelacyjnym. Naczelny Sąd Administracyjny nie rozpatrzył też skargi kasacyjnej gminy i należność wraz z odsetkami trzeba było zapłacić. 220 tys. zł kwoty głównej i 270 tys. zł odsetek daje w sumie kwotę prawie 600 tys. zł. Na spłatę tych zobowiązań gmina musiała zaciągnąć kredyt, który zamierza spłacić do końca roku. - Do końca roku udałoby się nam zgromadzić całą kwotę, ale druga strona nie chciała słyszeć o przedłużeniu terminu zapłaty - poinformował wójt Radosław Kozak.
Zmieniły się granice Natura 2000
- Nie dyskutujemy z faktem, że zostało wydane nieprawdziwe zaświadczenie - oświadcza Radosław Kozak. - Dosłownie tydzień przed wystawieniem tego feralnego dokumentu zmieniły się granice obszarów chronionych. Teraz granice można łatwo i szybko sprawdzić na geoportalu. Wtedy urzędnik miał do dyspozycji tylko mapkę graficzną w formie załącznika, a zaświadczenie było wydane szybko - tłumaczy wójt.
Odwołają się do Strasburga
Kozak zapowiada, że gmina będzie jeszcze walczyć. - Umawiamy spotkanie z ministrem sprawiedliwości. Dla mnie sprawa jest kuriozalna. Gmina nie miała żadnego wpływu na to czy działka leży w obszarze Natura 2000, czy nie. Był właściciel nieruchomości, który sprzedawał, czyli Skarb Państwa. Był nabywca, który co prawda działki nie zalesił, ale do tej pory bierze dopłaty do ziemi, a gmina musi zapłacić - mówi Radosław Kozak. Wójt zapowiada ponadto, że odwoła się do Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu.