76-letni Andrzej Golanko trafił do szpitala 13 kwietnia z dusznościami i osłabieniem. Rozpoznano u niego niewydolność serca i przewlekłą chorobę płuc. Po godzinie 17:00 trafił na oddział geriatryczny.
Miała pretensję, że dzwonię
- Już pierwszego dnia spotkałem się ze złością pielęgniarki wobec mnie – opowiada mężczyzna. – Dostałem kroplówkę i po jakimś czasie ona się zacisnęła i przestała działać. Wtedy przycisnąłem na dzwonek alarmowy, który jest w sali przy łóżku. Przyszła pielęgniarka z pretensjami do mnie, że dzwonię – relacjonuje Andrzej Golanko.
Złapała za kark i ciągnęła
- Na trzeci dzień leżałem na łóżku i obserwowałem, jak lek z kroplówki spływa przez rurkę. Wreszcie płyn przestał kapać. Kroplówka się skończyła. Po tym pierwszym razie bałem się już zadzwonić – mówi Andrzej Golanko. – Leżałem i czekałem, że ktoś przyjdzie, ale nikt nie przychodził, a ja musiałem iść do toalety. Zdjąłem pustą butelkę z wieszaka i chciałem z nią pójść do ubikacji. Korytarzem przechodziła pielęgniarka i to zobaczyła – relacjonuje pacjent parczewskiego szpitala. – Weszła do sali, złapała mnie za kark i mocno ścisnęła. Nie mogłem wydobyć z siebie słowa, a ona zaczęła mnie ciągnąć do gabinetu zabiegowego i powtarzała: no chodź, no chodź, no chodź – opowiada Andrzej Golanko.
Bał się zostać w szpitalu
Z relacji mężczyzny wynika, że w gabinecie zabiegowym były inne pielęgniarki i kiedy zobaczyły, jak ich koleżanka prowadzi go trzymając za kark, roześmiały się.
(...)
Więcej w elektronicznym (CZYTAJ TUTAJ) i papierowym wydaniu Wspólnoty (dostępnym w punktach sprzedaży).