O wycince drzew w Wólce Siemieńskiej pisaliśmy w marcu ubiegłego roku. Sprawą zainteresował nas mieszkaniec wsi. Po roku sprawdziliśmy, jak wyglądają zapewnienia wójta Stanisława Dawidka o rekultywacji terenu, jaką w ramach rekompensaty mieli wykonać zakonnicy. Na miejscu zastaliśmy kilka pni jak przed rokiem, a kilka z nich przysypano ziemią, jakby ktoś chciał je ukryć. Poza ty nic się tam nie zmieniło, może poza tym, że w wyrobisku po kopalni piachu znaleźliśmy śmietnisko, a na nim płyty azbestowe.
Drewno trafiło do Franciszkanów
- Chodzi o kradzież drzewa! - informował Wspólnotę w marcu ubiegłego roku Antoni Chudek, mieszkaniec Wólki Siemieńskiej.
Według niego, sołtys wsi razem z Radą Sołecką zezwolili na ścięcie drzew na wyrobisku po żwirze i oddali je do Klasztoru Ojców Franciszkanów w Stoczku, w gminie Czemierniki. Sołtys Marian Zabielski zaprzeczył i twierdził, że nic nie wiedział o wycince.
Dawidek: drewno miało małą wartość
Wspólnota ustaliła wówczas, że wycięte drzewa były własnością gminy Siemień. Wójt Stanisław Dawidek nie wydał zgody na ich wycięcie i oddanie zakonnikom. Nie złożył też zawiadomienia o kradzieży na policji, bo jak twierdzi, informację telefoniczną o wycięciu drzew uzyskał w tym samym czasie, co policja. Zdaniem Dawidka, drewno miało małą wartość dla gminy.
Coś tam zostało zrobione
Choć wszyscy wiedzieli, że drewno jest u zakonników w Stoczku, to Stanisławowi Dawidkowi nie mogło to przejść przez gardło. - Przeprowadziłem rozmowę z osobą, u której mieszkańcy Wólki Siemieńskiej składowali drewno. Ogłoszono, że osoby potrzebujące mogą przyjechać i pobrać potrzebny opał. W ramach rekompensaty ma zostać zrekultywowane wyrobisko po kopalni, gdzie rosły drzewa i dokonane będą nasadzenia innymi gatunkami drzew - informował w tamtym czasie Dawidek.
Kiedy dwa tygodnie temu rozmawialiśmy z wójtem o tej sprawie, powiedział niejasno, że coś tam zostało zrobione i jeszcze będzie robione.