Jak ustalono w śledztwie, 33-letni dziś Dawid B. przed zabiciem ojca nie wchodził w konflikty z prawem. Przez długi czas nie miał stałej pracy i był bezdomny. Od czasu do czasu przebywał u swojej byłej partnerki, z którą miał dwójkę dzieci.
Pobili się po alkoholu
Tuz przed świętami wielkanocnymi ubiegłego roku r. Dawid B. przyjechał do miejscowości Zienki w gminie Sosnowica do swojego ojca Józefa. Józef B. mieszkał tam samotnie w budynku socjalnym. Został u ojca przez kilka dni. Mężczyźni codziennie pili alkohol. Tak było również 4 kwietnia. W domu Józefa B. doszło do kłótni. Mężczyźni szybko przeszli do rękoczynów. Po krótkiej szarpaninie Dawid B. zaczął bić ojca w głowę, po czym przewrócił go na łóżko. Wtedy rzucił się na niego z nożem.
Zadał siedem ciosów nożem
Józef B. dostał przynajmniej siedem ciosów w głowę, klatkę piersiową i brzuch. Jeden z nich trafił w serce i to było bezpośrednią przyczyną śmierci.
Po napaści 32-latek odłożył nóż na parapet, zabrał swój plecak i wyszedł z domu. Pomaszerował do sąsiedniej wsi. Tam zapukał do domu jednego z mieszkańców, powiedział, że zabił człowieka i poprosił o wezwanie policji. W drodze na komisariat powtarzał policjantom, że nie wie, dlaczego zaatakował ojca. Z relacji rodziny i sąsiadów wynikało, że między mężczyznami nie dochodziło wcześniej do awantur.
Brał leki psychotropowe i nie pamięta zabójstwa
Podczas późniejszego przesłuchania Dawid B. powiedział, że zanim zaatakował ojca, wziął leki psychotropowe, pomimo ostrzeżeń ojca, który zwracał mu uwagę, że leki mają bardzo silne działanie. Dawid B. zażył cztery tabletki i "włączyła mu się agresja". Młody mężczyzna wyjaśnił śledczym, że nie pamięta zadawania ciosów. Pamiętał jedynie, jak stał nad ojcem z nożem w dłoni, po chwili przykrył ciało kołdrą i wyszedł na zewnątrz.
Biegli psychiatrzy ocenili, że Dawid B. jest poczytalny i może odpowiadać za zbrodnię. Teraz grozi mu nawet dożywocie. Sąd wyłączył jawność postępowania. Proces toczy się za zamkniętymi drzwiami.