- Jestem pielęgniarką i proszę, żeby redakcja Wspólnoty zainteresowała się tematem, jak zostaliśmy potraktowani przez administrację szpitala - usłyszeliśmy w słuchawce głos kobiety, która poprosiła o anonimowość. - Chciałbym żebyście sprawdzili warunki, jakie od dzisiaj (13 listopada) dyrekcja zapewniła nam do przebierania się w odzież służbową – kontynuowała pielęgniarka. - Pracownicy zostali stłoczeni z szafkami, jak bydlęta w wagonie podczas okupacji – żaliła się kobieta.
Ciasne szatnie bez uprzedzenia
Zdaniem pielęgniarki pomieszczenia w których dyrekcja zorganizowała szatnie dla personelu medycznego, nie spełniają wymogów BHP, ani zachowania intymności, czy warunków higienicznych. Kobieta twierdziła, że szatnie w małych, ciasnych pomieszczeniach zorganizowano nagle i bez żadnego uprzedzenia pracowników, ani też żadnego wytłumaczenia. Z wyjaśnień kobiety wynikało, że jedno z pomieszczeń użytkowanych dotychczas jako szatnia zostało zabrane, a szafki trafiły do trzech pozostałych. - W tej chwili niektóre szafki stoją tak blisko drzwi wejściowych, że osoby, które się rozbierają przy tej szafce, są narażone na uderzenia drzwiami przez wchodzące koleżanki – opowiada pielęgniarka. Z jej informacji wynika, że to nie jest sytuacja tymczasowa tylko tak ma być już na stałe.
Szatnia w pomieszczeniu gospodarczym prosektorium
Pielęgniarka wskazała nam lokalizację tych pomieszczeń. Szatnię urządzono w piwnicy w pomieszczeniu, w którym był magazyn ubrań osób chorych, w dawnym magazynku firmy sprzątającej i w dawnym pomieszczeniu gospodarczym prosektorium.
Poszliśmy sprawdzić, jak się rzeczy mają na miejscu. Okazuje się, że w jednym z pomieszczeń, które ma powierzchnię około 15 metrów kwadratowych stoi 16 starych blaszanych szafek (każda 2-osobowa). W drugim nieco większym pomieszczeniu sytuacja jest bardzo podobna. Tam, zapewne dla większego komfortu wstawiono jedno krzesło, ale stoi na nim lustro.
Inni mają gorzej
Podczas naszej wizyty w szpitalu spotkaliśmy na piwnicznym korytarzu Marię Gadomską, zastępcą dyrektora ds. administracyjnych i technicznych, która właśnie wychodziła ze stołówki. Dyrektorka dość nerwowo zareagowała, gdy wspomnieliśmy o celu naszej wizyty. Podzieliła się swoimi wątpliwościami, czy aby mamy prawo przechadzać się po szpitalnych korytarzach. Wspomniała, że w innych szpitalach szatnie są jeszcze gorsze i zaprowadziła do pomieszczenia, w którym dotychczas była szatnia. Maria Gadomska poinformowała nas z dumą, że w ty ponad 50-metrowym pomieszczeniu będzie nowoczesne archiwum, z nowoczesnymi szafami, na które to szpital pozyskał właśnie unijne pieniądze.
Janusz Hordejuk, dyrektor parczewskiego szpitala SYTUACJA BYŁA NAGŁA
|