reklama

Smród, żule i świętojańskie wianki

Opublikowano:
Autor:

Smród, żule i świętojańskie wianki - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

KulturaPiękne, kolorowe i radosne widowisko plenerowe zasmrodził rolnik i zakłócili parczewscy żule. Ochrona nic nie może, policja nie reaguje, mieszkańcy się denerwują. Czy ktoś nad tym panuje?

We ubiegły wtorek 19 czerwca o godzinie 18 na Placu Wolności rozpoczęła się impreza plenerowa pod nazwą Noc Świętojańska.

Było to piękne plenerowe widowisko obrzędowe. Był też konkurs na najładniejszy wianek, pokaz Fire Show i koncert zespołu "Orkiestra Św. Mikołaja". Organizatorem imprezy był Parczewski Dom Kultury. Mieszkańcy przyszli na imprezę tłumnie, a wielu z nich z dziećmi, bo było na co popatrzeć. Niestety, pomimo zapowiadanego wcześniej wydarzenia i wynajętej firmy ochroniarskiej, dwie przykre niespodzianki zakłóciły plenerowe widowisko i spowodowały, że część publiczności, szczególnie ta, która przyprowadziła swoje pociechy, z niesmakiem opuściła miejski skwerek. Wiemy o tym, bo w środę już od samego rana rozdzwonił się redakcyjny telefon.

Fetor wisiał nad miastem

Pierwszą ze wspomnianych niespodzianek dało się odczuć nosem. Był to obrzydliwy odór unoszący się w powietrzu i przyprawiający co wrażliwsze osoby o mdłości. Nasi rozmówcy opowiadając o tym używali słów, które nie nadają się do publikacji. Spekulowali, skąd może pochodzić ten fetor. Jedni wskazywali na zakład w okolicy Dębowej Kłody, inni na rozbudowywaną miejską oczyszczalnię ścieków. W środę i czwartek smród nadal rozpościerał się nad miastem i wtedy jeden z naszych Czytelników, mieszkający na lewym brzegu rzeki Piwonii, zadzwonił z informacją, że na drugim brzegu rzeki jeździ po łące traktor z beczką i wylewa tam gnojowicę. Łąka jest położona dokładnie na wysokości parku miejskiego.

Rolnik zasmrodził miasto

Sprawdziliśmy tę informację. Kiedy zajechaliśmy na miejsce, zobaczyliśmy dokładnie to, co opisywał nasz rozmówca. Traktorzysta pozbył się śmierdzącego ładunku i ruszył w drogę, a my pojechaliśmy za nim, żeby sprawdzić skąd go przywozi. Okazało się, że to rolnik spod parczewskiej Jasionki. Postanowiliśmy zapytać urzędników, czy takie praktyki nie naruszają prawa?

- Niestety musimy to wytrzymać - powiedziała nam Monika Laszewska, kierowniczka miejskiego Referatu Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska. Monika Laszewska wyjaśniła, że zgodnie z przepisami gnojowicę można wylewać na użytki zielone i leśne bez zaorania.

- Tego typu nawozów nie można stosować od początku grudnia do końca lutego oraz w okresach kiedy występują opady śniegu - powiedział nam Bernard Chilczuk, kierownik Powiatowego Zespołu Doradztwa Rolniczego w Parczewie.

Nie miał świadomości

Udało nam się porozmawiać z rolnikiem, który początkowo był nieco zaskoczony, że jego działania wywołały takie reakcje wśród mieszkańców miasta. Później jednak przyznał, że nie miał świadomości, iż zapach będzie odczuwalny w mieście z taką intensywnością i że będzie tak uciążliwy. Zapytany, czy zamierza nadal nawozić łąkę gnojowicą odparł, że na razie nie.

Ta deklaracja z pewnością ucieszy mieszkańców Parczewa. Są jednak tacy, którzy, jak twierdzą, ponieśli realne straty. Należy do nich Grzegorz Howorus, właściciel hotelu przy ulicy Strażackiej.

Nie dało się jeść posiłków

- Kiedy pojawił się ten odór, goście hotelowi natychmiast przyszli do mnie z pretensjami i żądaniem żebym coś zrobił, by temu zapobiec - opowiada przedsiębiorca. - Nie pomagało ani wietrzenie, ani szczelne zamykanie okien i drzwi. Przy takim smrodzie po prostu nie dało się jeść posiłków, a ja nie potrafiłem gościom wytłumaczyć skąd ten odór i kiedy ustanie. Jestem przekonany, że niektórzy z nich już się w Parczewie nie zatrzymają - dodaje Grzegorz Howorus.

Awantura pod okiem ochrony

Druga niespodzianka, która zniechęciła wielu mieszkańców do oglądania widowiska pod nazwą Noc Świętojańska, to parczewscy żule pijący alkohol na ławkach i awanturujący się od czasu do czasu. Właściwie słowo niespodzianka może się tu wydawać niewłaściwe, bo to codzienność, a niektórzy określają to mianem tradycji i parczewskiego folkloru. W tym przypadku jednak impreza była zaplanowana, przygotowana, wcześniej zapowiedziana, a co najważniejsze PDK zapłacił firmie ochroniarskiej za pilnowanie porządku.

Ochrona nie reagowała

- Przyszłam z dzieckiem do parku na to przedstawienie. Zobaczyłam dwie ławki ustawione blisko naprzeciwko siebie. Siedziało tam chyba 6 mężczyzn. Pili piwo. Pod nogami mieli pełno petów. Używali słów wulgarnych - opowiada zirytowana kobieta. - Ochrona w ogóle nie reagowała. Dopiero jak zaczęli się bić, to ktoś do nich podszedł i uspokajał, a zastępca burmistrza przechadzał się po parku jak gdyby nigdy nic. To mnie wyprowadziło z równowagi poszłam z dzieckiem do domu - dodaje.

Mogą pić i robić co chcą

- Gdyby to było w miejscu zamkniętym, zabezpieczonym i w takim, w którym nie wolno pić na przykład na stadionie, wtedy moglibyśmy zareagować, a tutaj w parku jest taka swoboda. Oni mogą sobie pić i robić co chcą - powiedział nam właściciel parczewskiej agencji ochrony. - Nawet na tą ich bójkę nie za bardzo mogliśmy zareagować. Niestety takie są przepisy - przekonywał szef firmy. Dodał, że dwukrotnie przejeżdżał tamtędy patrol policji, policjanci widzieli, że ci mężczyźni siedzą na ławce, a pomimo tego nie zareagowali. Na pytanie czy pracownicy agencji prosili o pomoc, czy o interwencję policję usłyszeliśmy, że nie.

Nie wolno pić w miejscach publicznych
Artykuł 14 Ustawy o wychowaniu w trzeźwości i zapobieganiu alkoholizmowi mówi między innymi że: zabrania się spożywania napojów alkoholowych w miejscu publicznym, z wyjątkiem miejsc przeznaczonych do ich spożycia na miejscu, w punktach sprzedaży tych napojów

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE