reklama

Stanisław Karczewski, marszałek Senatu, w Dębowej Kłodzie

Opublikowano:
Autor:

Stanisław Karczewski, marszałek Senatu, w Dębowej Kłodzie - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

KulturaLudzie chcieli konkretów, a marszałek mówił ładnie, acz ogólnie. Po co politycy z pierwszych stron gazet przyjeżdżają na prowincję i jak wypadają w oczach wyborców?

W niedzielę 10 czerwca marszałek senatu Stanisław Karczewski gościł w Dębowej Kłodzie. Wraz z nim za stołem prezydialnym siedział wójt Radosław Kozak, radny sejmiku województwa Jerzy Szwaj i wicewojewoda lubelski Robert Gmitruczuk.

Przeczytał, co wójt mu napisał

–  Ja nie przywiozę żadnych rozwiązań, ani nikt inny  – zwrócił się do zebranych Stanisław Karczewski, marszałek Senatu.  – Nie będę mówił o szczegółach dotyczących państwa regionu, gminy, powiatu, bo ja tych szczegółów nie znam. Przeczytałem dwa razy to, co pan wójt mi napisał. Ja odpowiadam ogólnie – wyjaśnił Karczewski.

 Morawiecki obiecał drogę, Karczewski Centralny Port Komunikacyjny

Radny Stanisław Woźniak poruszył temat dróg. Przypomniał, że premier Mateusz Morawiecki obiecał remont drogi w sąsiedniej gminie Podedwórze. Idąc tym tropem poprosił marszałka senatu o to, żeby podpowiedział wojewodzie, że potrzebny jest remont drogi z Uhnina do Białki, bo Białka jest miejscowością turystyczną i przyjeżdża tam mnóstwo osób.

–  To wstyd, żeby taka szosa była – oburzał się radny Woźniak.

–  Ja tutaj nie będę się odnosił do drogi, którą obiecał pan premier Mateusz Morawiecki – odpowiedział marszałek senatu radnemu gminy. Wspomniał jednak o planowanym Centralnym Porcie Komunikacyjnym, który ma powstać gdzieś między Warszawą a Łodzią i kosztować 50 miliardów złotych.

Krystyna Jaśkiewicz poprosiła o pomoc

Krystyna Jaśkiewicz zabrała głos w sprawie osób niepełnosprawnych.

–  Pozyskałam od marszałka województwa budynek z działką i środki na przygotowanie dziennego ośrodka wsparcia dla dorosłych osób z upośledzeniem umysłowym. Zwróciłam się do minister Elżbiety Rafalskiej o to, żeby ministerstwo sfinansowało działalność ośrodka i otrzymałam odmowę. Jeśli ministerstwo rodziny, pracy i polityki społecznej nie przekaże pieniędzy na działalność ośrodka, to gmina będzie musiała zaciągnąć kredyt  – nakreśliła sytuację wójt z Sosnowicy. Krystyna Jaśkiewicz poprosiła o pomoc w tej sprawie. Marszałek zapowiedział, że zgłosi się do minister Rafalskiej i zobaczy, jakie są możliwości, chociaż nie jest zwolennikiem załatwiań jednostkowych spraw. Dodał też, że miał prośbę od jednego starosty i był u pani minister, ale powiedziała, że nie, że może w przyszłym roku.

Wystarcza uśmiech i to, co dają 

Marszałek senatu wyznał, że doskonale wie, co to jest opieka nad osobą niepełnosprawną, bo sam opiekował się w szkole średniej swoim przyjacielem Tomkiem. Przywołał też wypowiedź ojca niepełnosprawnej dziewczynki jeszcze z protestu w sejmie, która go wzruszyła.

- Pan bardzo skromnie ubrany, bardzo skromnie mówiący powiedział, że tak kocha swoją córkę, którą potrafił nauczyć tylko usiąść. Ona nic więcej nie potrafi zrobić, nie mówi, nie rozumie, ale się do niego uśmiecha i to mu wystarczy. I on powiedział tak pięknie, że on niczego więcej nie oczekuje, że to co ma, mu wystarczy,  tylko ten uśmiech dziecka i te pieniądze, jakie otrzymuje – opowiadał Stanisław Karczewski.

Burmistrz odczuwa niedosyt

–  Bez względu na to, czy jest to mój rząd, czy rządy poprzednie, które funkcjonowały w przestrzeni politycznej, odczuwam pewien dyskomfort braku dialogu z samorządem – podzielił się refleksją Paweł Kędracki, burmistrz Parczewa.  

Karczewski odpowiedział, że dla niego jest ważne, że kadencja w samorządach została przedłużona do 5 lat.

–  Myślę, że ten dialog, o którym pan mówił, będzie można bardziej zracjonalizować, przyspieszyć, zintensyfikować, usprawnić – wyjaśnił burmistrzowi marszałek senatu. Jego zdaniem czteroletnia kadencja przebiegała za szybko.

Gminy nie udźwigną finansowo zadań publicznych

Drugi temat, jaki poruszył Kędracki, to brak pieniędzy w samorządach.

–  Z roku na rok, z kadencji na kadencję odczuwamy coraz większy deficyt środków na zadania publiczne – podkreślił burmistrz. Podał przykład oświaty, do której gmina Parczew dokłada ponad 50% z własnych dochodów, podczas gdy nie ma żadnego wpływu na programy nauczania, na wynagrodzenia nauczycieli, które wynikają z karty nauczyciela.

–  Bardzo bym chciał, żeby nastał taki dzień, gdzie samorządy zostaną potraktowane jak księgowi, którzy płacą nauczycielom za bardzo dobrze wykonywaną pracę, a my jako samorządy tylko utrzymujemy placówki – zapragnął Paweł Kędracki.

Marszałek zna i rozumie problemy, o których mówił burmistrz.

–  Ja mam zaufanie do samorządów, ale wolę, jeśli programy nauczania są jednolite – powiedział Stanisław Karczewski. Przekonywał Kędrackiego, że jednak ma wpływ na to, co się dzieje w oświacie.

–  Czy duży, czy mały, ale macie – dodał marszałek.

Kędracki tęskni za "schetynówkami"

–  Na koniec jedna rzecz. Poprzednich rządów specjalnie nie chwalę, ale kwestia budowy dróg lokalnych. Ten program pokazał, jaki jest głód inwestycji na terenach gmin miejsko-wiejskich i wiejskich. Wystarczyło miliard złotych z budżetu państwa, samorządy znalazły drugi miliard i powstała ogromna sieć dróg lokalnych – przywołał przykład tak zwanych "schetynówek" Paweł Kędracki. Burmistrz zaapelował, żeby ten program kontynuować i rozszerzać chociażby w kwestii ochrony środowiska.

Jeden wójt buduje ośrodek, a inny sprzedaje 

– W swoim okręgu wyborczym ze zdumieniem usłyszałem od wójta jednej z gmin, że on wybudował ośrodek zdrowia – opowiadał Stanisław Karczewski. Poinformował zebranych, że kosztowało to 1,2 mln zł. Marszałek wyraził nadzieję, że gminy będą coraz bogatsze i takie komfortowe ośrodki będą budowane.

Tą wypowiedzią rozjuszył obecną na sali Bożenę Jabłońską z Wyhalewa.

–  Mówi pan pięknie o ośrodkach zdrowia, że gdzieś tam samorząd wybudował za własne pieniądze, a nasz wójt za nie swoje pieniądze, co ludzie postawili ośrodek zdrowia, sprzedał go człowiekowi, który miał najpierw wydzierżawić ten ośrodek, a ośrodek został sprzedany – referowała sprawę Bożena Jabłońska z Wyhalewa.  – Ja wiem, że pan już mówi, że ja może jestem głupia – zareagowała kobieta, kiedy Radosław Kozak zaczął mówić coś do ucha marszałka.  – Ja wiem, że pan by wolał tygodniowego zdechłego psa zobaczyć, niż mnie widzieć – zwróciła się do wójta Bożena Jabłońska. Mieszkanka Wyhalewa zwróciła uwagę, że przedsiębiorca z branży medycznej ma też ośrodek w Podedwórzu, ale tamtejszy samorząd nie sprzedał budynku, tylko go wydzierżawił.

Poprzedni najemca doprowadził ośrodek do ruiny

–  Z wójtem, to nie da się tak bardzo u nas porozmawiać, bo ja sama na zebraniu wiejskim zostałam nawyzywana, że mam demencję starczą, że nie pamiętam, a okazało się, że wójt nie pamięta. W listopadzie na sesji powiedział wójt, ze nie sprzeda ośrodka, a za jakiś czas wydzierżawił i sprzedał. No, to chyba coś jest nie tak – przekonywała Bożena Jabłońska.

–  Najemca tego ośrodka zdrowia zamknął go z dnia na dzień. Ludzie zostali bez lekarza w Kodeńcu. Ten budynek poprzedni najemca doprowadził do ruiny. Mieliśmy dylemat, czy zrezygnować z jakiejś inwestycji, czy wydzierżawić ten budynek. Ten budynek nie został jeszcze sprzedany. Jest uchwała rady gminy wyrażająca zgodę na sprzedaż – wyjaśniał Radosław Kozak.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE