W środę 13 lutego w Sosnowicy zebrali się członkowie komisji rady gminy, żeby omówić ważne dla mieszkańców sprawy oraz omówić i zaopiniować projekty uchwał przygotowanych na najbliższą sesję rady. Posiedzenie komisji było nagrywane (zapis dźwiękowy) przez pracownika urzędu. "Wspólnota" poprosiła o kopię tego nagrania, żeby przekazać opinii publicznej, jakie głosy i argumenty padały w dyskusjach.
Urzędniczka okłamała dziennikarza "Wspólnoty"
Opublikowano:
Autor: Andrzej Dejneka
Przeczytaj również:
KulturaDziennikarz chciał dostać nagranie z posiedzenia komisji rady gminy. Urzędniczka twierdziła, że takiego nagrania w ogóle nie ma, a następnego dnia skopiowała pliki na redakcyjnego pendriva.
Redaktor pytał, czy dostanie nagranie?
- Czy jakbym przyjechał do Sosnowicy, to dostałbym nagranie z ostatniego posiedzenia komisji? - zapytał urzędniczkę dziennikarz "Wspólnoty".
- Do tej pory jeszcze nikt nie brał, to nie wiem. Musiałabym zapytać - odpowiedziała pani zajmująca się od lat obsługą rady gminy.
Urzędniczka powiedział, że zapyta mecenasa, który pracuje dla gminy, a redaktor powiedział, że zadzwoni za 15 minut.
Nie ma żadnego nagrania
Po 15 minutach urzędniczka oświadczyła, że zazwyczaj posiedzenia komisji nie są nagrywane i że są to tylko spotkania robocze. Przekonywała, że sporadycznie były nagrywane dla wewnętrznego użytku. Redaktor wyjaśnił urzędnicze, że zarówno posiedzenia komisji, jak i sesje rady są oficjalne i jawne.
- Wiem, że ostatnie posiedzenie komisji było nagrywane - powiedział redaktor.
- A skąd pan wie? - odpowiedziała zaskoczona pytaniem urzędniczka.
- To znaczy, że nie mogę dostać tego nagrania? - dopytywał dziennikarz.
- Po prostu z ostatniej komisji brak jest nagrania - odparła urzędniczka.
Odesłała dziennikarza do wójta
Dziennikarz nie chciał ustąpić, bo miał pewność, że urzędniczka rejestrowała dźwięk z posiedzenia komisji. Poprosił kobietę, żeby zwróciła się do osoby, która podejmuje w tej sprawie decyzje, żeby to jeszcze przemyślała. Urzędniczka z uporem powtarzała, że zazwyczaj posiedzeń komisji nie nagrywa i że z ostatniej komisji nie ma nagrania. Redaktor zapytał wreszcie, czy ktoś kazał urzędniczce tak mówić? - Ja mam zwierzchników nad sobą - usłyszał w odpowiedzi. Wreszcie kobieta odesłał dziennikarza do wójta. Wójt tego dnia wyjeżdżał w delegację i polecił przesłanie wniosku o udostępnienie nagrania drogą e-mailową.
Wypełniam polecenia szefa
Następnego dnia rano redaktor osobiście złożył pisemny wniosek na ręce wójta. Wójt wyraził zgodę na udostępnienie nagrania i polecił urzędniczce, która poprzedniego dnia twierdziła, że nagrania w ogóle nie ma, by skopiowała pliki na redakcyjnego pendriva. W trakcie kopiowania kobieta powiedział, że posiedzenie nie zostało nagrane w całości, bo spóźniła się, a później, w trakcie wymieniała baterie w dyktafonie. Zapytana dlaczego poprzedniego dnia zaprzeczyła, że takie nagranie w ogóle istnieje, odpowiedziała: - Wypełniam polecenia szefa.
Polecane artykuły:
wróć na stronę główną
ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.
e-mail
hasło
Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE