Kąpiel w jeziorze w Białce koło Parczewa może się okazać w tym sezonie ryzykowna, bowiem na plażach nie ma ratowników. Na początku kwietnia wójt Grażyna Lamczyk wypowiedziała starostwu umowę dotyczącą użyczenia jeziora w Białce. Od wielu lat gmina Dębowa Kłoda zajmowała się zagospodarowaniem tego terenu turystycznego. Samorząd urządzał tam kąpielisko i zapewniał ratowników WOPR, którzy czuwali nad bezpieczeństwem kąpiących się wczasowiczów. Grażyna Lamczyk tłumaczy, że wypowiedziała umowę użyczenia tego jeziora władzom powiatu parczewskiego, bo gmina miała z tym zadaniem więcej problemów niż było z niego korzyści.
Grażyna Lamczyk, wójt gminy Dębowa Kłoda Skoro starostwo zarządza wodą w imieniu skarbu państwa, to niech zajmie się także utworzeniem kąpieliska i zapewnieniem ratowników |
Urzędnicy nie mogą się dogadać
- Analizujemy, co z tym problemem zrobić. Na pewno jeszcze do końca czerwca gmina będzie zajmowała się tym terenem, bo wypowiedzenie wpłynęło z końcem marca, a obejmuje trzy miesięczny okres - twierdził Artur Jaszczuk, parczewski wicestarosta. Jaszczuk zapewnia, że powiat prowadzi w tej sprawie rozmowy z gminą i urzędem wojewódzkim. Od złożenia wypowiedzenia umowy minęły trzy miesiące, sezon wakacyjny już się rozpoczął, a jak dotąd nie zawarto porozumienia.
Tymczasem Grażyna Lamczyk jest gotowa na ugodę, ale stawia swoje warunki. Chce między innymi mieć wpływ na to, kto i jaki sprzęt rozlokowuje wokół jeziora. Żąda też, żeby powiat partycypował w kosztach utrzymania strzeżonego kąpieliska.
Kąpiel na własne ryzyko
Mieszkańcy powiatu parczewskiego obawiają się, co będzie, jeśli strzeżone kąpielisko jednak nie powstanie. Wakacje się już rozpoczęły, a na plażach są informacje, że kąpiel w jeziorze może się odbywać wyłącznie na własne ryzyko. - Do Białki przyjeżdżają tysiące turystów. Kto weźmie na siebie odpowiedzialność, jeżeli dojdzie do tragedii? - pyta retorycznie mieszkaniec Dębowej Kłody.