reklama

Weterynaria nie wybiła świń, bo bała się o swoje bezpieczeństwo

Opublikowano:
Autor:

Weterynaria nie wybiła świń, bo bała się o swoje bezpieczeństwo - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Kultura- Zostaliśmy wzięci do niewoli przez tłum z widłami - opowiadał w sądzie weterynarz na procesie dotyczącym zablokowania wybicia świń przez weterynarię w Dawidach. Obwinionych w tej sprawie jest dwudziestu rolników.

W Sądzie Rejonowym w Białej Podlaskiej 12 kwietnia ruszył proces dotyczący ukarania rolników, którzy 17 lipca ubiegłego roku w Dawidach, w powiecie parczewskim, blokowali wybicie zdrowych tuczników przez inspekcję weterynaryjną w gospodarstwie rolnika Karola Dzyra. Wśród protestujących był m.in. Michał Kołodziejczak, lider ruchu Agrounia, nazywany "nowym Lepperem". Ukarania rolników o wykroczenie, polegające na uniemożliwieniu lub utrudnieniu wykonywania czynności przez inspekcję weterynaryjną bądź osoby przez nią delegowane, chce Komenda Powiatowa Policji w Parczewie. Ale inicjatorem postępowania była Powiatowa Inspekcja Weterynaryjna, która chwilę po całym zdarzeniu złożyła zawiadomienie. Nie udało się wybić tuczników, ponieważ rolnicy wraz z członkami Stowarzyszenia Polskich Producentów Ziemniaków i Warzyw zablokowali drogę dla auta Powiatowej Inspekcji Weterynarii.
Lubański wydał polecenie

Pierwszą osobą, która zeznawała 21 maja w bialskim sądzie podczas drugiej rozprawy był Marek Lubański, zastępca Komendanta Powiatowego Policji w Parczewie. Tłumaczył, że między godz 9 a 9:20 został powiadomiony przez dyżurnego policjanta, że w miejscowości Dawidy gromadzą się ludzie. Z informacji wynikało, że w kilku miejscach miał zostać wykonany ubój świń, o czym wcześniej nie informowano policji i może dojść do utrudnień w wykonaniu tej decyzji. Zastępca komendanta wydał polecenie, aby skierować na miejsce funkcjonariuszy zespołu dzielnicowych, żeby ocenili sytuację i potwierdzili okoliczności zdarzenia. Faktycznie, wszystko się potwierdziło. Skierowano na miejsce również patrol ruchu drogowego. Na miejscu było około 50 osób, które blokowały drogę, a na jezdni stał pojazd weterynarii.

Uspokoić sytuację

- Zacząłem prowadzić rozmowy z obiema stronami. O cel zgromadzenia i o co w tym wszystkim chodzi. Bo społeczeństwo było przeciwne wybiciu świń, nie godziło się na to. Padały hasła, że nie dopuszczą do uboju - zeznawał Lubański.
Początek był zaogniony, ze względu na to, że protestujący mieli pretensje co do decyzji o wybiciu trzody. Jeden z lekarzy wyciągnął nawet telefon i zaczął nagrywać zgromadzone osoby. To samo robili rolnicy.

- Jak lekarz zaczął nagrywać, emocje przybrały na sile. Zarzucano sobie, dlaczego się nagrywa to wszystko. Tłumaczyłem, że każdy może nagrywać. Nie chciałem, by doszło do eskalacji napięcia, więc poprosiłem nagrywającego lekarza, żeby wsiadł do samochodu - tłumaczył zastępca komendanta.
Odstąpienie od wybicia

Zastępca wyjaśniał również, że decyzja administracyjna dotycząca wybicia świń musi być wykonana. Ale wiedział też, biorąc pod uwagę doświadczenia z terenu powiatu bialskiego, że powiatowy lekarz weterynarii może odstąpić od tej decyzji.
- Zwróciłem się do lekarzy, aby skontaktowali się z powiatowym lekarzem, gdyż można by było odstąpić w tamtym czasie od decyzji wybicia świń. Nie było chęci z ich strony, by zadzwonić. Sam zadzwoniłem do powiatowego lekarza i przedstawiłem sytuację. Po przemyśleniu, weterynaria zdecydowała się odstąpić od wybicia. Nie powiedzieli na ile czasu, ale w tamtym momencie z tego zrezygnowali - wyjaśniał
 Komendant przekazał informacje lekarzom i poprosił weterynarię, żeby odjechali. Wycofali się i zjechali na pobocze po drugiej stronie skrzyżowania.
- Uczestnicy chcieli, żeby lekarze wyszli do nich i z nimi porozmawiali. Uniemożliwiali odjazd pojazdu lekarzy. Ktoś z lekarzy powiedział, że nie są uprawnieni do przekazywania informacji. Chciałem, by powiatowy lekarz przyjechał na miejsce i wytłumaczył ludziom o co chodzi. Informacja była, że nie przyjedzie, bo jeśli ktoś chce rozmawiać, to musi być wytypowana delegacja - zeznawał Lubański.
Nie możemy mówić publicznie Lekarz weterynarii, która była obecna w Dawidach, przyznała w sądzie, że nie doszło do wybicia świń tego dnia, gdyż grupa rolników nie przepuściła lekarzy weterynarii do gospodarstwa. Zaznaczała, że decyzję o wybiciu podejmuje powiatowy lekarz.

- Taką czynność przewiduje rozporządzenie ministra rolnictwa o zwalczaniu asf. Wybicie świń to jeden z możliwych sposobów. Pozostałe leżą w gestii właściciela. Chodzi przede wszystkim o zapewnienie bioasekuracji. Nie pamiętam, czy przestrzegano bioasekuracji akurat w tym gospodarstwie. Rozporządzenie działa na podstawie oceny ryzyka w kwestii wybicia zdrowych zwierząt - tłumaczyła lekarz weterynarii.

Potwierdza, że komendant policji pełnił rolę mediatora. Decyzja o wstrzymaniu wybicia świń została otrzymana przed południem.

- Zawróciliśmy od razu samochodem, na miejscu byliśmy do godz. 18, ponieważ nie pozwolono nam stamtąd odjechać. Nie mogliśmy przekazywać żadnych informacji, jesteśmy pracownikami służby cywilnej, nam nie wolno się wypowiadać publicznie - mówiła.

Były sugestie by milczeć

Na pytanie sądu, dlaczego lekarze nie przekazali rolnikom żadnych informacji odnośnie do wybicia świń, odpowiadał kolejny zeznający lekarz weterynarii, obecny podczas blokady rolników.

- Owszem, była sugestia lekarza, żeby nie wypowiadać się publicznie. Ale również nie wolno nam pokazywać decyzji administracyjnych osobom, które nie są stronami w postępowaniu, czyli w tym przypadku grupie rolników - zeznawał.

A trzeci z lekarzy weterynarii przed sądem zeznawał, że praktycznie nie było rozmowy z rolnikami, bo nie chcieli rozmawiać z weterynarią, tylko żądali przyjazdu m.in. wojewódzkiego lekarza weterynarii lub ministra.

Wzięli do niewoli

- Zostaliśmy wzięci do niewoli przez tłum z widłami. Dlatego musieliśmy odstąpić od wybicia świń. Policja jedynie ochraniała nas, żebyśmy nie zostali skrzywdzeni. Mnie zaatakowała kobieta z mężczyzną w trakcie zdarzenia. Doszło do rękoczynów - zeznawał lekarz.

Podkreślał też, że gdyby nie protest rolników przed wybiciem świń można by było uniknąć dalszego rozprzestrzeniania się choroby.

- Niektórzy z uczestników protestu później przyszli do mnie z prośbą o wybijanie świń, bo wystąpiły u nich ogniska wirusa. Ten okres mógł spowodować, że wirus poszedł dalej w Polskę. Takie rzeczy należy robić natychmiast - wyjaśniał.

 Kolejna rozprawa w czerwcu.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE