- Ogniska ptasiej grypy u nas nie było, a na terenie gminy Sosnowica musieliśmy się zajmować matami, przejazdami, nasączaniem - oburzał się na lutowej sesji Sławomir Czubacki, wójt gminy Sosnowica, podsumowując wydatki, jakie poniosła gmina w związku z ptasią grypą, która zaatakowała w Uścimowie.
Nie było mat na drodze
Czubacki zwrócił uwagę, że w tym samym czasie kiedy strażacy z Sosnowicy nasączali maty środkami dezynfekującymi, w sąsiedniej gminie, w której występowała choroba, mat już nie było. Wójt postawił pytanie, czy komuś zabrakło zdrowego rozsądku? I szybko dodał, że chyba nie jemu.
- Powinno to być tak skoordynowane, że jeżeli jest problem, to nie tylko w gminie Sosnowica, ale w sąsiednich gminach również - analizował sytuację wójt Czubacki. - Ja wyjeżdżając z Nowego Orzechowa niosłem na kołach ptasią grypę i w tamtą stronę na Lublin maty nie było - przekonywał Czubacki.
Nie idźmy tą drogą
- Nie idźmy tą drogą - włączył się obecny na sesji Rady Gminy starosta Jerzy Maśluch. - Nie nam decydować o przepisach, ustawach. Wydaje rozporządzenie pan wojewoda, który określa zakres strefy zapowietrzonej i zagrożonej - wyjaśnił starosta. Maśluch przypomniał, że jest szefem powiatowego sztabu kryzysowego i odpowiada za bezpieczeństwo. - Między innymi pod moim adresem pan wójt też mówi. Jest refundacja poniesionych kosztów i tak ma się to odbywać - pouczył wójta starosta. Przypomniał też, że w każdym budżecie jest zaplanowana kwota na sytuację kryzysową. - Szanuję pana, cenię pana, dajmy sobie spokój z tym tematem, bo zdominuje sesję dzisiejszą Rady Gminy Sosnowica temat ptasiej grypy, której nie ma. Pan wojewoda odwołał swoje rozporządzenie, możemy ptaszki wypuszczać: gołębie, kury, indyki, może się przemieszczać to wszystko. Ptasiej grypy u nas na dzień dzisiejszy nie ma - zakończył Jerzy Maśluch.