- To wyglądało jak pacyfikacja - relacjonuje akcję piątkowego wybijania świń Jan Ciemniewski, sołtys wsi Mosty. - Najpierw przyjechały radiowozy. Policjanci obstawili gospodarstwo i nie chcieli nic powiedzieć. Żarty sobie robili. Odsyłali nas do rzecznika prasowego policji. Nie wiadomo było, czy tam się wydarzyła jakaś tragedia, czy może robią jakieś przeszukanie u przestępców - opowiada Jan Ciemniewski. - Potem najechało się samochodów. Ludzie się zbierali i nie wiedzieli o co chodzi, pytali i byli ignorowani. Pani z parczewskiej inspekcji weterynaryjnej krzyczała na ludzi, że są tu niepotrzebni i że żadnych informacji nie będą udzielać - dodaje sołtys.
NATO-wska tajemnica
- Ja myślałem, że ktoś powie jak dalej postępować. Zboża nie można sprzedać, rumianku nie można sprzedawać, nie wiadomo co się dzieje. A dla tego rolnika co mu stado wybili, to prawdziwa tragedia. Jak gdzieś butla z gazem wybuchnie w bloku, to wzywają psychologa, żeby rozmawiał, a tutaj, u tych ludzi, nikogo nie było. Tych ludzi w ogóle nie widać. Na bramie jest tablica z napisem: WSTĘP WZBRONIONY. My nie wiemy co się z nimi dzieje, czy im zabronili wychodzić z domu? To wygląda jakby to była jakaś NATO-wska tajemnica. Po tym zdarzeniu to ja wiem, że sołtys jest potrzebny tylko po to, żeby zebrać podatki - mówi z żalem Jan Ciemniewski.
Nie było bioasekuracji
- Musieliśmy szybko działać w ognisku choroby. Od piątku pracujemy non stop - powiedział nam w poniedziałek rano Dariusz Suchodolski, Powiatowy Lekarz Weterynarii. - Lekarze weterynarii będą przeprowadzać kontrole w gospodarstwach, gdzie jest trzoda chlewna, a decyzje będą podejmowane na bieżąco - wyjaśnia Dariusz Suchodolski.
- W Mostach zlikwidowaliśmy ognisko choroby i w sąsiednim gospodarstwie zlikwidowaliśmy świnie, chociaż nie było tam żadnych objawów choroby, ale nie było też żadnej bioasekuracji - dodaje Powiatowy Lekarz Weterynarii.
Rolnicy żądają wybicia dzików
Na wieść o zarazie w Mostach, rolnicy z gmin Podedwórze, Jabłoń i Milanów zwołali się w niedzielę na spotkanie. Do remizy w Gęsi przyjechało około 100 osób. Ludzie postanowili się zorganizować i walczyć o swoją przyszłość. - Chłopi nie pozwolą na profilaktyczne wybicie zdrowych świń, tym bardziej że za płotem chodzą dziki, które roznoszą zarazę - zapewnia Krzysztof Gomółka z Gęsi. Za tą deklaracją zebrani zagłosowali jednogłośnie.
Ustalili, że w przypadku, gdy rolnik będzie spełniał wszystkie wymogi wynikające z bioasekuracji i badania nie potwierdzą w stadzie ASF, a pomimo tego zapadnie decyzja o likwidacji, to rolnicy skrzykną się, przyjdą z pomocą i zablokują takie działania. Rolnicy będą też żądać wybicia wszystkich dzików.
Z ostatniej chwili
W poniedziałek, tuż przed oddaniem gazety do druku dowiedzieliśmy się, że w Podedwórzu związał się sztab kryzysowy. Na spotkanie przyjechał między innymi starosta parczewski i wojewódzki lekarz weterynarii. O ustaleniach i podjętych decyzjach poinformujemy za tydzień.