reklama
reklama

Gabryś Saczuk w piłkarskiej reprezentacji Polski

Opublikowano:
Autor:

Gabryś Saczuk w piłkarskiej reprezentacji Polski - Zdjęcie główne
reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

SportTo były dwa niesamowite dni w życiu chłopca z Parczewa. Gabriel Saczuk obejrzał mecz reprezentacji Polski z Macedonią Północną, który dał awans naszej kadrze do mistrzostw Europy i odebrał nominację do kadry!
Reklama lokalna
reklama

Parczewianin znalazł się w nieco ponad 30-osobowej reprezentacji Polski Polish Soccer Skills U-12. Zawodnik Victorii, grający w kategorii trampkarzy młodszych, został wyróżniony z grona kilkuset chłopców w swoim roczniku. Saczuk odebrał nominację do kadry na murawie Stadionu Narodowego.

Zaczęło się rok temu

W grudniu czeka go obóz w Cetniewie, a wiosną 2020 roku wyjedzie wraz z kolegami do Barcelony. Cała przygoda z Polish Soccer Skills rozpoczęła się rok temu. Wówczas Gabryś chciał jechać na obóz piłkarski. Rodzice - Ewa i Artur spełnili jego marzenie. Przez tydzień ćwiczył w Białej Podlaskiej i dostał się po raz pierwszy do reprezentacji PSS w  kategorii U11. W tym roku było podobnie. Podczas testów wypadł na tyle obiecująco, że znalazł się w gronie ponownie wyróżnionych, ale już U12.

Złamana ręka

Gabryś to przykład dziecka, które od pierwszego wejrzenia zakochało się w futbolu. - Pięć lat temu zaprowadziliśmy go z mężem na trening do Victorii i tak już zostało. Jego przygoda z piłką nie zaczęła się idealnie, bo będąc w pierwszej klasie szkoły podstawowej, złamał rękę, grając w piłkę. Musiał pauzować przez trzy miesiące, ale to go  nie zniechęciło. Wrócił do zajęć i dla niego każdy trening czy mecz to świętość - mówi Ewa Saczuk.

Wazony, świeczniki, żyrandol

Mama Gabrysia przyznaje, że kilkukrotnie w domu musiały być wymieniane elementy wyposażenia - wazony, świeczniki, żyrandole. Złość na syna jest chwilowa. Przechodzi z momentem jego uśmiechu. Czasami kopnie i coś spadnie, zbije się. Takie jest życie. Wolę to, by się ruszał nawet w domu, niż siedział z telefonem w ręku - dodaje i nie ukrywa, że w rodzinie nie było piłkarzy. - Mąż nie grał wyczynowo, czasami pokopał. Bardziej skupiał się na siatkówce, podobnie jak ja w szkole podstawowej i średniej - mówi.

Oby jak najdalej

Pani Ewa nie ukrywa, że chciałaby, by syn jak najdłużej cieszył się ze swojej pasji i czerpał korzyści. - Zawsze są nadzieje, że nasz syn będzie piłkarzem, ale do tego daleka droga. Nie może zadowalać się tym, co osiągnął, tylko cały czas musi się rozwijać i ciężko pracować na treningach u trenera Łukasza Dąbrowskiego. Każdy chciałby, by jego pociecha zaszła jak najdalej w swojej pasji. Przecież po to wozimy go na zajęcia i  poświęcamy czas. Powiem szczerze, że nie spodziewaliśmy się z mężem, że już teraz znajdzie się w reprezentacji - dodaje.

Sędzia miał pretensje

Przed rokiem Gabryś był z kadrą na obozie w Cetniewie, a następnie w Anglii. Grał przeciwko rówieśnikom z Evertonu, Liverpoolu czy Blackburn Rovers. Jeden z sędziów mówił, że dawno nie widział tak szybko biegającego chłopca. Prosił go w żartach, by zwolnił, bo nie nadąża za akcjami z jego udziałem.

Ogląda, co się da

Parczewianin uwielbia Krzysztofa Piątka. - Nawet nie wiem dlaczego. Być może podoba się synowi szybkość, skuteczność i zdecydowanie zawodnika AC Milanu. - Syn ogląda wszystko, co się da związanego z piłką nożną. Gdy tylko ma chwilę, w telewizorze widać zielone boisko i zespoły po nim biegające. O piłce wie wszystko. Jest na bieżąco ze wszystkimi rozgrywkami czy transferami. Jego świadomość gry, taktyki i analizy meczowe są dla mnie zaskakujące. Czasami mam wrażenie, że rozmawiam z komentatorem sportowym, a nie z dzieckiem. Mało kto jest w stanie go zaskoczyć nowinkami - mówi pani Ewa.

W FC Barcelonie?

Teraz przed Saczukiem i kadrą zgrupowanie w Cetniewie oraz wyjazd do Hiszpanii. Gabryś przez kilka dni będzie ćwiczył w Barcelonie. A nóż widelec jeden z treningów obejrzy skaut FC Barcelony? Byłoby to coś pięknego. Parczewianin w zespole mistrzów kraju oraz jednym z największych klubów na świecie – kto wie?  Kibicujemy Gabrysiowi.

 

 

ROZMOWA Z Łukaszem Dąbrowskim, trenerem Victorii Parczew

Bezcenna mina szkoleniowca

Jakim zawodnikiem jest Gabriel?

- To bardzo lubiana jednostka w grupie, jak i poza drużyną. Jest pracowity, grzeczny. Ma ogromny potencjał. Jest bardzo szybki. Gra w piłkę cieszy go na każdym treningu.

Ma zadatki na piłkarza przez duże P?

- Potrafi bardzo dużo, ale wiem, że stać go jeszcze na więcej.

Na jakiej pozycji gra najczęściej?

- Jako ofensywny środkowy pomocnik, ale na bramce też dałby sobie radę (śmiech - przyp. red.).

Z tego, co wiem, w Victorii gra ze starszymi. To prawda?

- Dokładnie. Gabryś urodził się w 2008 roku, a rywalizuje ze starszymi od siebie o rok i dwa lata.

Czyli coś musi mieć w sobie...

- Oczywiście. Pamiętam, jak po jednym sparingu z Górnikiem Łęczna trener rywali zapytał mnie, czy puszczę na testy do jego klubu zawodników z numerem 9 i 10 na plecach. Chodziło o Gabrysia i Łukasza Brygułę, którzy są młodsi od pozostałych.

Jaka była jego reakcja?

- Mina mówiła sama za siebie. To oznacza, że Gabryś, jak również pozostali gracze trenujący u nas w klubie mają duży potencjał. Mam nadzieję, że zdrowie i rozsądek pozwolą im rozwijać się w dobrym kierunku.

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
reklama