Parczewianin znalazł się w nieco ponad 30-osobowej reprezentacji Polski Polish Soccer Skills U-12. Zawodnik Victorii, grający w kategorii trampkarzy młodszych, został wyróżniony z grona kilkuset chłopców w swoim roczniku. Saczuk odebrał nominację do kadry na murawie Stadionu Narodowego.
Zaczęło się rok temu
W grudniu czeka go obóz w Cetniewie, a wiosną 2020 roku wyjedzie wraz z kolegami do Barcelony. Cała przygoda z Polish Soccer Skills rozpoczęła się rok temu. Wówczas Gabryś chciał jechać na obóz piłkarski. Rodzice - Ewa i Artur spełnili jego marzenie. Przez tydzień ćwiczył w Białej Podlaskiej i dostał się po raz pierwszy do reprezentacji PSS w kategorii U11. W tym roku było podobnie. Podczas testów wypadł na tyle obiecująco, że znalazł się w gronie ponownie wyróżnionych, ale już U12.
Złamana ręka
Gabryś to przykład dziecka, które od pierwszego wejrzenia zakochało się w futbolu. - Pięć lat temu zaprowadziliśmy go z mężem na trening do Victorii i tak już zostało. Jego przygoda z piłką nie zaczęła się idealnie, bo będąc w pierwszej klasie szkoły podstawowej, złamał rękę, grając w piłkę. Musiał pauzować przez trzy miesiące, ale to go nie zniechęciło. Wrócił do zajęć i dla niego każdy trening czy mecz to świętość - mówi Ewa Saczuk.
Wazony, świeczniki, żyrandol
Mama Gabrysia przyznaje, że kilkukrotnie w domu musiały być wymieniane elementy wyposażenia - wazony, świeczniki, żyrandole. Złość na syna jest chwilowa. Przechodzi z momentem jego uśmiechu. Czasami kopnie i coś spadnie, zbije się. Takie jest życie. Wolę to, by się ruszał nawet w domu, niż siedział z telefonem w ręku - dodaje i nie ukrywa, że w rodzinie nie było piłkarzy. - Mąż nie grał wyczynowo, czasami pokopał. Bardziej skupiał się na siatkówce, podobnie jak ja w szkole podstawowej i średniej - mówi.
Oby jak najdalej
Pani Ewa nie ukrywa, że chciałaby, by syn jak najdłużej cieszył się ze swojej pasji i czerpał korzyści. - Zawsze są nadzieje, że nasz syn będzie piłkarzem, ale do tego daleka droga. Nie może zadowalać się tym, co osiągnął, tylko cały czas musi się rozwijać i ciężko pracować na treningach u trenera Łukasza Dąbrowskiego. Każdy chciałby, by jego pociecha zaszła jak najdalej w swojej pasji. Przecież po to wozimy go na zajęcia i poświęcamy czas. Powiem szczerze, że nie spodziewaliśmy się z mężem, że już teraz znajdzie się w reprezentacji - dodaje.
Sędzia miał pretensje
Przed rokiem Gabryś był z kadrą na obozie w Cetniewie, a następnie w Anglii. Grał przeciwko rówieśnikom z Evertonu, Liverpoolu czy Blackburn Rovers. Jeden z sędziów mówił, że dawno nie widział tak szybko biegającego chłopca. Prosił go w żartach, by zwolnił, bo nie nadąża za akcjami z jego udziałem.
Ogląda, co się da
Parczewianin uwielbia Krzysztofa Piątka. - Nawet nie wiem dlaczego. Być może podoba się synowi szybkość, skuteczność i zdecydowanie zawodnika AC Milanu. - Syn ogląda wszystko, co się da związanego z piłką nożną. Gdy tylko ma chwilę, w telewizorze widać zielone boisko i zespoły po nim biegające. O piłce wie wszystko. Jest na bieżąco ze wszystkimi rozgrywkami czy transferami. Jego świadomość gry, taktyki i analizy meczowe są dla mnie zaskakujące. Czasami mam wrażenie, że rozmawiam z komentatorem sportowym, a nie z dzieckiem. Mało kto jest w stanie go zaskoczyć nowinkami - mówi pani Ewa.
W FC Barcelonie?
Teraz przed Saczukiem i kadrą zgrupowanie w Cetniewie oraz wyjazd do Hiszpanii. Gabryś przez kilka dni będzie ćwiczył w Barcelonie. A nóż widelec jeden z treningów obejrzy skaut FC Barcelony? Byłoby to coś pięknego. Parczewianin w zespole mistrzów kraju oraz jednym z największych klubów na świecie – kto wie? Kibicujemy Gabrysiowi.
ROZMOWA Z Łukaszem Dąbrowskim, trenerem Victorii Parczew
Bezcenna mina szkoleniowca
Jakim zawodnikiem jest Gabriel?
- To bardzo lubiana jednostka w grupie, jak i poza drużyną. Jest pracowity, grzeczny. Ma ogromny potencjał. Jest bardzo szybki. Gra w piłkę cieszy go na każdym treningu.
Ma zadatki na piłkarza przez duże P?
- Potrafi bardzo dużo, ale wiem, że stać go jeszcze na więcej.
Na jakiej pozycji gra najczęściej?
- Jako ofensywny środkowy pomocnik, ale na bramce też dałby sobie radę (śmiech - przyp. red.).
Z tego, co wiem, w Victorii gra ze starszymi. To prawda?
- Dokładnie. Gabryś urodził się w 2008 roku, a rywalizuje ze starszymi od siebie o rok i dwa lata.
Czyli coś musi mieć w sobie...
- Oczywiście. Pamiętam, jak po jednym sparingu z Górnikiem Łęczna trener rywali zapytał mnie, czy puszczę na testy do jego klubu zawodników z numerem 9 i 10 na plecach. Chodziło o Gabrysia i Łukasza Brygułę, którzy są młodsi od pozostałych.
Jaka była jego reakcja?
- Mina mówiła sama za siebie. To oznacza, że Gabryś, jak również pozostali gracze trenujący u nas w klubie mają duży potencjał. Mam nadzieję, że zdrowie i rozsądek pozwolą im rozwijać się w dobrym kierunku.