Po dwóch naszych publikacjach prasowych i opublikowaniu filmu pokazującego uwięzione bociany w gnieździe na drzewie w Gródku Szlacheckim, wójt Stanisław Dawidek zlecił obcięcie gałęzi, by umożliwić ptakom swobodny wylot z gniazda.
Mieszkańcy podnieśli alarm
Na początku lipca mieszkańcy z Gródka Szlacheckiego zaalarmowali Wspólnotę, że młode boćki stoją w gnieździe we własnych odchodach, bo drzewo, na którym jest gniazdo, wypuściło pionowe odrosty długości około 1 metra, tworząc wokół gniazda szczelny żywopłot. - Dwa lata temu było podobnie. Młode bociany nie przeżyły, bo nie udało im się wyfrunąć z tego gniazda - opowiadała mieszkająca nieopodal kobieta.
Radni interweniowali u wójta
Od mieszkańców Gródka wiemy, że co najmniej od lutego, sprawę gniazda znał wójt Stanisław Dawidek, pracownik urzędu zajmujący się ochroną środowiska i radni. Barbara Byk, radna i zarazem sołtys Gródka Szlacheckiego potwierdziła te informacje. Radni z Komisji Ładu i Porządku Publicznego jeździli do Gródka i oglądali to miejsce już wiosną i drugi raz w czerwcu. Sygnalizowali ten problem wójtowi.
Boćki uwolnione z pułapki
Pod koniec lipca sytuacja bocianów nie uległa zmianie. Postanowiliśmy zatem wykorzystać dostępne zdobycze techniki i zobaczyć co dzieje się w bocianim gnieździe. W tym celu użyliśmy drona z kamerą (film można zobaczyć na profilu facebookowym Wspólnoty). Okazało się, że w gnieździe są dwa młode boćki. Rosnące wokół nich gałęzie były co najmniej dwukrotnie wyższe od ptaków, zatem musiały mieć ponad 2 metry wysokości. Według naszej oceny wydostanie się młodych ptaków z takiej pułapki graniczyłoby z cudem. Średnica zarośniętego gniazda nie pozwala boćkom swobodnie ćwiczyć skrzydeł, co jeszcze osłabia ich szanse na wolność.
W ubiegłym tygodniu dostaliśmy dobrą informację. Gałęzie zostały obcięte, a boćki fruwają po okolicy.
