Budynek, w którym mieści się parczewskie starostwo i urząd miejski, jest zamknięty na klucz od 16 marca. Żeby wejść do środka, trzeba odczekać swoje w kolejce na dworze. Jak już pracownik otworzy drzwi, to trzeba mu zameldować, dokąd i po co się wybieramy. Trzeba też podać swoje nazwisko, które wpisywane jest do specjalnego zeszytu.
Ludzie przestają rozumieć
W lipcu kilka razy pytaliśmy stojących przed zamkniętym budynkiem ludzi o opinie na temat funkcjonowania parczewskich urzędów. Nasi rozmówcy przyznawali, że w marcu i kwietniu, kiedy informacji o koronawirusie było mało i prawie nikt nie wiedział, co się może wydarzyć, zgadzali się z podjętymi środkami ostrożności. Rozumieli, że zamknięte drzwi, to, że urzędnicy i nauczyciele pracują zdalnie w domach. Dziś jednak mówią, że na początku sierpnia to już wielka przesada. - W innych powiatach, a nawet w małych gminach, ludzie wchodzą do budynków w maseczkach i urzędnicy ich obsługują, a w Parczewie czekamy na dworze, jak - nie przymierzając - biedota przed wpuszczeniem na salony - mówi mężczyzna czekający w kolejce do wydziału komunikacji. - Siedzą, piją kawę, plotkują i biorą za to kasę - wrzuca swoje trzy grosze stojąca obok kobieta.
(…)
Więcej na ten temat oraz tabela z nagrodami urzędników w elektronicznym (CZYTAJ TUTAJ) i papierowym wydaniu Wspólnoty (dostępnym w punktach sprzedaży).