W SP w Dębowej Kłodzie Mariusz Ściuba pracował przez 12 lat, był też strażakiem-ochotnikiem. – Mówiliśmy na niego "Marek". Miał wnuczkę, która była jego oczkiem w głowie, kimś w rodzaju księżniczki. Kupił jej pieska, zrobił dla niej domek do zabawy. Dla dziecka jego śmierć to z pewnością ogromny dramat. Ludzie niekiedy nie mają zbyt wiele wolnego czasu dla swoich pociech, a jak pojawiają się wnuki, to tego czasu przeważnie jest już więcej, choć p. Mariusz pomagał też swojej córce, kiedy budowała dom – mówi Grażyna Lamczyk, dla której śmierć M. Ściuby to ogromny szok. – Bardzo to przeżyłam, zwłaszcza, że to jeszcze młody człowiek, aż ciężko mi uwierzyć w to, co się stało. Był ciepłą, bardzo otwartą i uczynną osobą. Z szacunku do p. Mariusza opuściłam do połowę masztu flagę przed siedzibą Urzędu, zwłaszcza, że bardzo dobrze wykonywał swoje obowiązki – oceniła pani wójt.
M. Ściuba przegrał walkę z Covid19. – Niech to wszystko już się skończy, robi się bardzo smutno i przerażająco. Najgorsze jest to, że odchodzą ludzie stosunkowo młodzi, choć śmierć bliskiej osoby, niezależnie od wieku, jest tragedią – zauważyła G. Lamczyk, która na swoim profilu facebookowym złożyła kondolencje bliskim zmarłego pracownika. – Droga rodzino, chcę złożyć na Wasze ręce ogromne wyrazy współczucia. Trudno jednak żegnać na zawsze kogoś, kto jeszcze długo mógł być z nami. Wierzę, że śmierć nie jest kresem. Dzięki Wam, jego ulubionej wnuczce zmarły żył będzie nadal w Waszych myślach, wspomnieniach, pamięci. W Waszych sercach – czytamy w poście,
Mariusz Ściuba zostanie pochowany w najbliższy piątek.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.