Były to zawody w długodystansowej, wytrzymałościowej formule – cykliści pokonywali trasę, jadąc praktycznie non stop od startu do mety (mogą robić krótkie przerwy). Mieli do wyboru dwa dystanse: około 270 km (Mały Piękny Wschód) oraz ponad 530 km (ultramaraton), a także dwie formuły: solo oraz open (w grupie 6-osobowej).
Start i meta zostały zlokalizowane w Parczewie. Zawodnicy biorący udział w Małym Pięknym Wschodzie pojechali m.in. przez Siedliszcze (pow. chełmski), Wojsławice (pow. krasnostawski) oraz Wierzbicę-Osiedle (pow. chełmski). Trasa dłuższego maratonu została wytyczona m.in. przez: Międzyrzec Podlaski, Dęblin, Józefów nad Wisłą (pow. opolski), Żółkiewkę (pow. krasnostawski), Wojsławice oraz Wierzbicę-Osiedle.
Włodzimierz Oberda, organizator zawodów i prezes Parczewskiej Grupy Rowerowej mówi, że tegoroczna impreza przebiegła bardzo spokojnie, a na trasie nie było niebezpiecznych sytuacji. – Dłuższy dystans ukończyło około 200 osób, kilka wycofało się z różnych przyczyn. Oba dystanse w stosunku do 2021 roku były powiększone o 20 kilometrów, aby zrobić objazd Chełma i mimo wydłużenia, na pięćsetce udało się poprawić wynik z ubiegłego roku. Najlepszy zawodnik ukończył wówczas maraton w czasie 15 h 31 min, w tym roku było to 15 h 22 min – mówi W. Oberda, który uważa, że śrubowanie rekordowych wyników pomału się kończy.
– W tym roku zwycięzca dłuższego dystansu ocierał się o średnią prędkość 31 km/h, to bardzo dużo na tak długim dystansie – ocenił nasz rozmówca.
Organizator imprezy dodaje z nutką satysfakcji, że w tegorocznym maratonie wzięli udział Polacy mieszkający za granicą: w Belgii, w Norwegii oraz w Niemczech.
Zmagania na krótszym dystansie relacjonował autor youtubowego kanału Szoso Po Szosie. – Jak na człowieka, który nie może jeść śniadań przed jazdą rowerem, który w trakcie całego wyścigu zjadł cztery drożdżówki oraz pół batona, poszło mi nieźle. Uplasowałem się na 47. miejscu na ponad 100 uczestników z wynikiem 11 h 50 minut, a czas samej jazdy wyniósł 10 h 40 minut. Średnia prędkość wyniosła około 26 km/h – mówi mężczyzna i dodaje, że start w zawodach wiązał się ze sporą dawką adrenaliny.
Przypomnijmy, że Włodzimierz Oberda mówił nam kilka miesięcy temu, że większą popularnością cieszy się dystans "500 km", ponieważ jego ukończenie uprawnia do startu w prestiżowym ultramaratonie Bałtyk-Bieszczady oraz w innych zawodach, gdzie do pokonania jest ponad tysiąc kilometrów. – Od dwóch lat start na tym dystansie jest pierwszą eliminacją do Pucharu Polski ultramaratonów kolarskich. Warunkiem jest jednak ukończenie rywalizacji w czasie poniżej 28 godzin – powiedział i podkreślił, że formuła maratonu wyklucza bezpośrednią rywalizację zawodników.
– Wszyscy, którzy ukończą przejazd, są w równym stopniu zwycięzcami. Otrzymują taki sam medal i certyfikat ukończenia. Przy okazji maratonu chcę również pokazać piękno i walory krajoznawczo-turystyczne Lubelszczyzny, a także propagować kolarstwo – tłumaczył.
Włodzimierz Oberda zaczyna przygotowania do przyszłorocznych zawodów. – Robię wstępne przymiarki, co do trasy – mówi i dodaje, że nie ma jednej recepty na przygotowanie do zawodów. – Każdy ze startujących ma swoją metodę, plan treningowy, niektórzy mają nawet trenerów. Ważne jest jednak, aby trening kolarski był systematyczny. Przy planowaniu udziału w maratonie dobrze byłoby kilka razy przed startem pokonać dystans stanowiący minimum 70% długości trasy na zawodach. Skoro dłuższa trasa liczyła w tym roku 527 km, to warto było pokonać za jednym razem 370 km – wyjaśnia
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.