- W marcu miał lecieć z zespołem do Turynu. Międzylądowanie miało być w Bergamo, jednak wiemy, że właśnie tam było bardzo dużo zachorowań i wylot został odwołany. W drugim terminie reprezentacja miała pojawić się w okolicach Dortmundu. Obostrzenia na to nie pozwoliły. W tym momencie czekamy na kolejne plany. Być może ponownie pojawi się opcja Niemiec, a może Belgii - mówi Artur Saczuk, tata Gabriela.
Wielkie wyróżnienie
W reprezentacji znalazło się 31 zawodników z całego kraju. - To duże wyróżnienie dla syna i wielki powód do radości dla wszystkich z rodziny i społeczności w mieście. Z tego, co wiem, jest jeszcze jeden chłopiec z Łęcznej. Reszta to gracze z różnych części Polski. Cieszymy się, że Gabryś został dostrzeżony i może rozwijać ukochaną pasję - dodaje.
Z obozu do kadry
Cała przygoda z Polish Soccer Skills rozpoczęła się w 2018 roku. Wówczas Gabryś chciał jechać na obóz piłkarski. Rodzice - Ewa i Artur spełnili jego marzenie. Przez tydzień ćwiczył w Białej Podlaskiej i dostał się po raz pierwszy do reprezentacji PSS w kategorii U-11. W poprzednim roku było podobnie. Podczas testów wypadł na tyle obiecująco, że znalazł się w gronie ponownie wyróżnionych, ale już U-12. Obecnie został powołany do drużyny wśród 13-latków.
Gabryś na Narodowym
Przed rokiem Saczuk obejrzał mecz reprezentacji Polski z Macedonią Północną, który dał naszej kadrze awans do mistrzostw Europy. Później odebrał nominację na murawie Stadionu Narodowego.
Złamana ręka
Gabryś to przykład dziecka, które od pierwszego wejrzenia zakochało się w futbolu. - Sześć lat temu zaprowadziliśmy go z mężem na trening do Victorii i tak już zostało. Jego przygoda z piłką nie zaczęła się idealnie, bo będąc w pierwszej klasie szkoły podstawowej, złamał rękę, grając w piłkę. Musiał pauzować przez trzy miesiące, ale to go nie zniechęciło. Wrócił do zajęć i dla niego każdy trening czy mecz to świętość - mówi Ewa Saczuk.
Wazony, świeczniki, żyrandol
Mama Gabrysia przyznaje, że kilkukrotnie w domu musiały być wymieniane elementy wyposażenia: wazony, świeczniki, żyrandole. Złość na syna była chwilowa. Przechodziło z momentem jego uśmiechu. Czasami kopnął i coś spadło, zbiło się. Takie jest życie. Wolę to, by się ruszał nawet w domu, niż siedział z telefonem w ręku - dodaje i nie ukrywa, że w rodzinie nie było piłkarzy. - Mąż nie grał wyczynowo, czasami pokopał. Bardziej skupiał się na siatkówce, podobnie jak ja w szkole podstawowej i średniej - mówi.
Oby jak najdalej
Pani Ewa nie ukrywa, że chciałaby, by syn jak najdłużej cieszył się ze swojej pasji i czerpał korzyści. - Zawsze są nadzieje, że nasz syn będzie piłkarzem, ale do tego daleka droga. Nie może zadowalać się tym, co osiągnął, tylko cały czas musi się rozwijać i ciężko pracować na treningach u trenera Łukasza Dąbrowskiego. Każdy chciałby, by jego pociecha zaszła jak najdalej w swojej pasji. Przecież po to wozimy go na zajęcia i poświęcamy czas. Powiem szczerze, że nie spodziewaliśmy się z mężem, że znajdzie się w reprezentacji - dodaje.
Sędzia miał pretensje
Przed dwoma laty Gabryś był z kadrą na obozie w Cetniewie, a następnie w Anglii. Grał przeciwko rówieśnikom z Evertonu, Liverpoolu czy Blackburn Rovers. Jeden z sędziów mówił, że dawno nie widział tak szybko biegającego chłopca. Prosił go w żartach, by zwolnił, bo nie nadąża za akcjami z jego udziałem.
Ogląda, co się da
Parczewianin uwielbia Krzysztofa Piątka. - Nawet nie wiem dlaczego. Być może podoba się synowi szybkość, skuteczność i zdecydowanie tego zawodnika. - Syn ogląda wszystko, co się da związanego z piłką nożną. Gdy tylko ma chwilę, w telewizorze widać zielone boisko i zespoły po nim biegające. O piłce wie wszystko. Jest na bieżąco ze wszystkimi rozgrywkami czy transferami. Jego świadomość gry, taktyki i analizy meczowe są dla mnie zaskakujące. Czasami mam wrażenie, że rozmawiam z komentatorem sportowym, a nie z dzieckiem. Mało kto jest w stanie go zaskoczyć nowinkami - mówi pani Ewa.
Gratulował mu "Franek"
Podczas wizyty na Stadionie Narodowym, parczewianin wziął udział w konkursie strzałów do bramki. - Były luki w poszczególnych częściach materiału i trzeba było do nich trafić. Rywalizował z legendą piłki - Tomaszem Frankowskim. Ludzie mieli wielki ubaw, bo szli łeb w łeb. Doszło do tego, że "Franek" mu gratulował. Syn co chwilę trafiał do dziury.
Wiesz tato, kiedyś będę tutaj grał
Artur Saczuk, czyli tata Gabrysia podkreśla, że chciałby, by jego syn rozwijał się i trafił do jakiegoś dobrego klubu. - Mamy zapytania o niego, ale jeszcze nie zdecydowaliśmy się. Syn najlepiej czuje się jako typowa "dziewiątka", czyli zawodnik najbardziej wysunięty na boisku. W klubie gra jako ofensywny pomocnik. Umie kreować grę, ma niekonwencjonalne podania. Aż czasami się dziwię, że ma taką świadomość tego, co robi. Kiedyś powiedział podczas wizyty na Stadionie Narodowym: wiesz tato, kiedyś będę tutaj grał - mówi.
Nie chciał z Dudkiem
Gdy Gabryś zaczynał przygodę z piłką, pojechał z rodziną na święta do hotelu. Los chciał, że takie same plany miał Jerzy Dudek, były bramkarz reprezentacji Polski, Liverpoolu oraz Realu Madryt. - Spotkaliśmy się w windzie. Powiedziałam do syna, by się uśmiechnął do zdjęcia, bo będzie miał fotkę z prawdziwym piłkarzem. Gabryś odrzekł, że tego nie zrobi, bo go nie zna i nie chce. Zaczerwieniłam się, a Dudek przytulił go i powiedział: chodź, zrobimy sobie zdjęcie. Kiedyś podziękujesz mamie - mówi pani Ewa.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.