Środa 13 lipca okazała się wyjątkowo pechowa dla właściciela i pracowników sezonowego baru ALMA nad jeziorem w Białce koło Parczewa. Ze wstępnych ustaleń policji, straży pożarnej oraz relacji naocznych świadków wynika, że pracownik baru przebywający w zapleczu kuchennym podłączał do urządzeń kuchennych butlę z gazem i w czasie tej czynności, z niewyjaśnionych dotąd przyczyn, w kuchni wybuchł pożar.
Ogień strawił bar w 20 minut
Ogień zaczął się rozprzestrzeniać błyskawicznie. Po kilku chwilach pojawił się w namiocie, części lokalu przeznaczonej dla klientów. W tym czasie przebywało tam kilka osób. - Kiedy zobaczyliśmy ogień, zaczęliśmy uciekać - mówi kobieta, która z mężem i dzieckiem była w namiocie, w czasie gdy wybuchł pożar. Klientka baru zorientowała się, że zostawiła na ławce torebkę z dokumentami i kluczami, więc chciała wrócić po swoje rzeczy, ale było już za późno. Ogień błyskawicznie trawił drewniane i plastikowe elementy wyposażenia baru. Najintensywniejsza żarłoczność żywiołu trwała niespełna 20 minut.
Robili zdjęcia jak japońska wycieczka
- Ludzie powyjmowali telefony, robili zdjęcia i filmowali, jak japońska wycieczka - opowiada jeden ze świadków. - Podchodzili coraz bliżej i bliżej. Nagle jakiś przytomny facet zaczął krzyczeć żeby uciekali, bo butle z gazem mogą wybuchnąć - dodaje. Rzeczywiście kilka chwil później powietrze rozdarła potężna eksplozja, a po niej kolejna. W tej samej chwili amatorzy fajnych fotek z wakacji zaczęli uciekać w panice. Na szczęście nikt z nich nie odniósł żadnych obrażeń. Po eksplozjach intensywność pożaru znacznie zmalała.
(…)
Najnowszy numer Wspólnoty już w Twoim punkcie sprzedaży.