W czerwcu ubiegłego roku w artykule "Wakacje w pełni, a w Białce nie ma ratowników" pisaliśmy o sporze pomiędzy Gminą Dębowa Kłoda a Starostwem Powiatowym w Parczewie. Wójt wypowiedziała wtedy umowę ze starostwem odnośnie użyczenia jeziora, bo jak twierdziła, miała z nim więcej problemów niż korzyści. - Skoro starostwo zarządza wodą w imieniu skarbu państwa, to niech zajmie się także utworzeniem kąpieliska i zapewnieniem ratowników. Nie mieliśmy nawet wpływu na to, kto urządza wypożyczalnię sprzętu pływającego przy jeziorze i jakie urządzenia pływają po wodzie. Nie mieliśmy też dochodów do budżetu z tego tytułu – przekonywała wójt. Obecnie Grażyna Lamczyk powiedziała nam, że zostały wznowione rozmowy ze starostą Jerzym Maśluchem, ale stanęły w martwym punkcie z powodu epidemii.
Lamczyk chce pełnej kontroli nad jeziorem
Wójt rozważa opcję bezpłatnej dzierżawy jeziora od województwa lubelskiego, ale do tego potrzebna jest zgoda wojewody. – Ta sytuacja związana z wirusem wstrzymała nam możliwości rozmów. Rozmawiałam z panem starostą, że wspólnie będziemy rozmawiać z panem wojewodą na ten temat, aby wypracować jak najbardziej korzystne stanowisko dla każdej ze stron, ale wszystko ze względu na tą wyjątkową sytuację, jest obecnie w zawieszeniu – powiedziała nam Lamczyk.
Inwestowanie i zyski
Dopóki do takiego porozumienia nie dojdzie, losy jeziora i strzeżonego kąpieliska w Białce stoją w tym sezonie pod znakiem zapytania. Grażyna Lamczyk jest jednak dobrej myśli i czeka aż sytuacja epidemiologiczna pozwoli na rozpoczęcie negocjacji. – Mielibyśmy wpływy z podatków i moglibyśmy inwestować w teren. Na dzisiaj jest potrzeba oczyszczenia jeziora, ale do tego potrzebna jest opinia środowiskowa, której opracowanie także wiąże się z kosztami. Nie wydam z budżetu takich pieniędzy, jeżeli nie nie mam zysków z tego miejsca turystycznego. Na najbliższy sezon zaplanowałam trochę pieniędzy w budżecie. Postaramy się przygotować plażę. Ratowników na razie odpuszczamy – informuje wójt.